-Ciebie
również miło widzieć.
Wychrypujesz
z trudem, powracając spojrzeniem na nagrobek. Z trudem przełykasz ślinę,
starając się uspokoić drżące ciało. Ukrywasz swoje dłonie w kieszeniach
płaszcza, spoglądając przez swoje ramię. Johann wciąż trwa w tym jednym
miejscu, wpatrując się w Ciebie otępiale. Kiedyś rzuciłabyś się Mu na szyję,
chcąc powiedzieć jak mocno przez ten czas za Nim tęskniłaś. Jak mocno było Ci
brak Jego obecności. Ale dzisiaj? Dzisiaj nie możesz pozwolić sobie na żaden ,
fałszywy ruch. Na gest, który może być odebrany w sprzeczny sposób, a czy
boleśniej, odrzucone. Wzdychasz ciężko, zagryzając dolną wargę.
-Co
Ty tutaj robisz?
Pyta
przez zaciśnięte wargi, bacznie Ci się przyglądając. Kręcisz głową, starając
odnaleźć w sobie siłę i słowa. Widzisz nienawiść w Jego oczach. Przepalającą na
wskroś Jego tęczówek złość. Spuszczasz delikatnie głowę, tępo wpatrując się w
czubek swoich butów.
-Nie
słyszałaś pytania?
Łapie
Cię za ramię, na co cicho syczysz z bólu. Starasz się wyrwać z Jego uścisku,
ale on zdaje się coraz mocniej się nasilać. Zaszklonym wzrokiem spoglądasz na
Niego, na co nagle się do Ciebie oddala. Spogląda z niedowierzaniem na swoje rozłożone
ręce , a w późniejszym czasie na Ciebie.
-Prze-przepraszam.
Nie wiem co się ze Mną dzieje.
Bełkocze,
układając niewielki bukiecik w plastikowym wazonie. Sznurujesz wargi, czując słonawy
posmak na ich zaschniętej powierzchni. Lewą ręką ocierasz pulsujące z bólu
ramię. Niepewnie stajesz za Nim.
-Ja
przeżyłam to równie ciężko jak Ty. Nawet bardziej.
Szepczesz,
na co On bezwładnie przytakuje głową. Jest Ci przykro, że nie potrafił Cię rok wcześniej tak wysłuchać.
-Nie
wyobrażasz sobie, jak ciężko było Mi przez czas ciąży. Nie wiesz, bo Ciebie
niebyło, kiedy potrzebowałam Ciebie. Kiedy Kjersti była mała. Kiedy płakała, a
Ja nie wiedziałam jak Jej pomóc. Byłam bezsilna, a przede wszystkim za młoda.
Mówisz
łagodnie podniesionym tonem, który echem roznosi się po niewielkiej powierzchni
cmentarza. Niemo wodzisz zamglonym spojrzeniem wokół siebie. Tak naprawdę
dzisiaj zebrałaś się w sobie na powiedzenie własnej prawdy. Na wyjawienie tego,
co dręczyło Cię przez tyle czasu. Wzdychasz ciężko, przeczesując dłonią włosy,
które dzięki rytmicznym powiewom wiatru, roztaczają się w przestrzeni. Chłopak
nie odpowiada na żadne z twoich słów i oskarżeń. Tak jak wtedy, kiedy skoki i
konkurs Pucharu Świata był ważniejszy niż Wy. Może gdybyś nie była wtedy sama. Gdy
Johann przy Tobie był , to może Kjersti wciąż by żyła, a Wy bylibyście szczęśliwą
rodziną.
-Wiem,
że wtedy zawiniłem, ale dlaczego Ty, nie zadzwoniłaś od razu po pogotowie?
Mówi
nagle, spoglądając na Ciebie przelotnie. Bezwładnie przytakujesz głową,
wiedząc, że to był twój błąd. Potknięcie, które zważyło o życiu waszej
córeczki.
-Może
i tak, ale skąd miałam wiedzieć, że mała jest tak poważnie chora, przecież wcześniej
była okazem zdrowia, a gorączka, mogła symbolizować wiele, mało poważnych
powikłań.
Mówisz
słabym głosem, opadając na najbliższą ławeczkę. Dłońmi zakrywasz twarz, cicho
łkając. Teraz wspomnienia wróciły bardzo szybko. Oczami widzisz ten dzień.
Dzień, który tak brutalnie odsłonił twoją bezsilność.
Nerwowo poruszasz się przy łóżeczku
małej, starając się dodzwonić po raz kolejny do swojej rodzicielki i Johanna,
ale z każdej strony słyszysz tylko : abonent czasowo nie dostępny. Ze złością
naciskasz na czerwoną słuchawkę, opierając się bezwładnie o drewniane
szczebelki łóżeczka małej. Słyszysz Jej przerażający płacz, który z każdą kolejną
chwilą przemienia się w krzyk. Sięgasz po termometr, który odczepiasz z Jej
niemal palącego czółka, z niedowierzaniem spoglądając na wyświetlające się cyferki,
które mienią się w twoich oczach. Spanikowana błądzisz po sypialni, zarzucając
niedbale na swoje ramiona kurtkę, a na nogi buty. Otulasz córeczkę kurtką, okręcając
wokół Jej szyi szalik, a na głowę naciągając czapkę. Kołyszesz Ją w swoich ramionach
, rozglądając się po ulicy, za zamówioną wcześniej taksówką. Kiedy nadjeżdża
wsiadasz w Nią pospiesznie, rozkazując kierowcy by jak najszybciej kierował się
do pobliskiego szpitala.
Modliłaś
się wtedy , żeby nie było to nic poważnego. Aby dziewczynka szybko wróciła do zdrowia.
Jednak z każdą kolejna chwilą, którą spędzałaś w szpitalu , ta nadzieja i
wiara, uciekały. Znikały równie szybko jak się pojawiły.
-Pamiętam
to, jakby wszystko działo się wczoraj. Ten płacz, a może raczej krzyk. Prze cały
rok budził Mnie w nocy. Jakby zasnęła przy Jej łóżeczku. Na moment. Na chwilę,
ale gdy się budziłam wokół była tylko ciemność, a przed oczami malował Mi się
Jej zapłakana twarzyczka.
Mówisz
z trudem, czując jak coś zaciska Ci się wokół krtani, uniemożliwiając Ci tym
samym, wypowiedzenie Ci jakiego kolwiek słowa. Widzisz łzę , spływająca po Jego
policzku. Spoglądasz na Niego, a twój oddech zdaje się być coraz cięższy. Łapczywie
wdychasz do swoich ust, chłodne powietrze, które mimowolnie drażni delikatnie
każdy milimetr powierzchni twojego gardła.
-Wtedy,
kiedy mała umierała w moich ramionach, Ty gdzie byłeś? Skakałeś sobie, mając
gdzieś, że Ona walczy w szpitalu o życie, a później potrafiłeś mieć do Mnie
tylko pretensje. Z czasem sama zaczęłam wierzyć, że to moja wina. Przez Ciebie!
Krzyczysz,
uderzając zaciśniętymi pięściami, bezwładnie o Jego klatkę piersiową. On tylko
mocno wtula Cię w siebie tak, aż po chwili tracisz siły. Rozklejasz się już
całkowicie, wtulając w Jego wysportowaną sylwetkę. Chłopak stara się Ciebie
uspokoić, ale każda z Jego prób kończy się właśnie na próbach. Nie potrafisz
teraz opanować swoich emocji. Wreszcie po latach zdołałaś pozbyć się tego
wszystko, co tłumiłaś w sobie od dnia śmierci waszej córeczki. Teraz jest Ci
lżej. Chociaż nigdy do końca.
-Przejdźmy
się. Teraz jest chyba odpowiedni czas, na to, żeby powiedzieć sobie wszystko.
Zaczyna,
na co Ty spoglądasz na niego z niedowierzaniem. Oddalasz się, zabierając swoja
torebkę. Przystajesz w miejscu, spoglądając za siebie.
-Dobrze.
Teraz jest na to najodpowiedniejszy czas.
Mówisz
, zaciskając swoje dłonie coraz szczelniej wokół ramion torebki, kierując się
przed siebie. Johann już po chwili do Ciebie dołącza. Spokojnym krokiem
przemierzacie teren skoczni, a w późniejszym czasie pobliskiego parku. Z
ukojeniem wsłuchujesz się w śpiew ptaków.
-Chciałem
Cię przeprosić. Tamtego dnia, kiedy dowiedziałem się o Jej śmierci, nie
potrafiłem myśleć racjonalnie. Nie potrafiłem przyznać się przed Sobą, że to
również moja wina, ponieważ zostawiłem Was same, ale łatwiej było Mi zrzucić
winę na Ciebie. Teraz jest Mi z tym źle, ale wtedy. Wtedy innej wersji do
Siebie nie dopuszczałem.
Mówi
na jednym wdechu, a Ty bezwładnie kiwasz głową. Zagryzasz wargę, a ból
wspomnień nie pozwala Ci skupić na niczym swojej uwagi.
-Przez
rok, nie potrafiłam radzić sobie z wyrzutami sumienia. Poczuciem winy, które
nie pozwalało Mi w spokoju zasnąć w nocy. Wiesz jak Ja się wtedy czułam? Nie
raz miałam ochotę z sobą skończyć. Przynajmniej tak, zapomniałabym o bólu.
Wyjawiasz,
ciężko wzdychając. Chłopak z uwagą wsłuchuje się w twoje słowa. Uśmiechasz się
krzywo.
-Szkoda,
że rok wcześniej nie potrafiłeś Mnie wysłuchać.
Rzucasz
gorzko, zajmując miejsce na jednej z ławek. Wzrokiem bezwładnie wodzisz po
bawiących się na pobliskim placu zabaw, dzieci. Uśmiechasz się blado na ich
widok, jednak po chwili uciekasz wzrokiem, wbijając go w ścianach budynku.
-Popełniłem
wiele błędów, dobrze o tym wiem, ale mam nadzieje, że Mi wybaczysz.
Szepcze,
a Jego dłoń , zaciska w swoim uścisku twoją rękę. Uśmiechasz się przez łzy. Układając
swój policzek na Jego ramieniu.
-Z
czasem przestałam żywić do Ciebie urazę.
Mówisz
cicho, przymykając powieki. Bierzesz głęboki oddech, starając się pożegnać z
bolącą przeszłością.
Od autorki:
Ehh…tak
jakoś smutno. Mam nadzieje , że Wam się podoba!
Buziaki ;*
Buziaki ;*
Zapraszam na prolog nowej historii! :)
Przepraszam, że nie skomenowałam poprzedniego rozdziału, który przeczytałam wtedy w połowie, ale głowa mi tak pękała, że nie byłam w stanie.
OdpowiedzUsuńRozdział należy do tych smutniejszych, to prawda... Nie sądziłam, że łączy iż aż tak brutalna przeszłość... Szczęście w nieszczęściu, że zauważyli i zrozumieli swoje błędy. Byli niedoświadczeni, Forfi oddawał się pasji, a że nikt nie odbierał od Ingrid telefonów, to inna sprawa... Miejmy nadzieję, że teraz będzie wszystko ok, bo raczej już sobie wyjaśnili co nieco, więc powinni się pogodzić. Ale coś czuję, że Stefan będzie miał konkurenta mocnego :P A Norwegów ciągnie do siebie... :)
Rozdział wyszedł świetnie <3 Weny! :*
Rozdział przecudny <3 no smutno ;( ale bardzo ciekawie :) czekam na następny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ! Weny :*
Rozdział przecudny <3 no smutno ;( ale bardzo ciekawie :) czekam na następny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ! Weny :*
No... trochę smutno...
OdpowiedzUsuńZa każdym razem, jak czytam Twoje rozdziały to jestem zdumiona, że z Twojej głowy wychodzą takie cudeńka. ♥
No i teraz wszystko okazało się jasne...
Niezwykle smutna historia... Powoli zaczynam rozumieć postępowanie Johanna, ale jednak nie potrafię wybaczyć mu, że wszelką winę zrzucił na Ingrid. :( To był dla niego ból, cios poniżej pasa, ale niech nie zapomina, że Ingrid również była rodzicem Kjersti...
A jednak mu wybaczyła...
Zastanawia mnie, co będzie ze Stefanem...
Czekam na więcej. ♥
Buziaki :*
Nie popłakałam się ale było blisko.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo smutny . Jeny, ile Ona musiała przejść. A Johann ją tak po prostu zostawił? Niewierze.
Czekam już na kolejny i błagam żeby nie był taki smutny :-*
Pozdrawiam .
Zasmuciłaś tu wszystkich, więc w następnym masz się zrehabilitować i sprawić by był wesoły, rozumiemy się? :D
OdpowiedzUsuńA odnosząc się do powyższego rozdziału to.. Żal mi się zrobiło Ingrid i tego, co ją spotkało. Śmierć dziecka to nie błaha sprawa, a jeszcze w pakiecie zostaje się obarczonym za to całe zło, to już w ogóle odechciewa się czegokolwiek.
Cieszę się, że pomimo tego, iż została sama, to nie uległa jakiemuś kompletnemu załamaniu. Teraz znów pojawił się Johann i zastanawiam się, jak to teraz będzie. Czy on będzie chciał jakoś naprawić ich relacje? Czy znów coś ich połączy? A co z Kraftem?
I skoro już mówię o nim, to ja się go domagam w kolejny rozdziale! Stęskniłam się za nim :(
Cudowny rozdział ♥
weny i pozdrawiam.
Smutno... Wiesz, nadal jakoś trudno mi sobie wyobrazić Johanna jako załamanego ojca po śmierci dziecka. Zarówno on jak i Ingrid są zdecydowanie za młodzi na takie dramatyczne doświadczenia. No, ale nieszczęście nie wybiera.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony tak samo jak Zakochana w skokach pytam gdzie się podział Stefan? Coś go dawno nie było.
Mam nadzieję, że w jakimś rozdziale będzie wesoły Johann, bo takim go kocham :*
Całuję :)
jestem pod wrażeniem.. rodział bardzo smutny, za to jak wspaniale napisany, świetnie opisałaś jej uczucia, które więziła w sobie tak długo, dobrze że Johann w końcu zrozumiał swój błąd, ale szkoda, że potrzebował na to aż tyle czasu... bardzo smutna ta historia ;c mam nadzieję, że nasi bohaterowie wkrótce znajdą powód do radości :)
OdpowiedzUsuńmoże Kraft go wprowadzi? Pozdrawiam :*
Przeszłość Ingird i Johanna jest tak bardzo dramatyczna...byli tak bardzo młodzi, a już przeżyli koszmar. Bardzo im współczuję. Mimo to, zachowanie Norwega było bardzo niesprawiedliwe. Źle postąpił, ale dobrze, że w końcu to zrozumiał.
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod pytaniem Zakochanej w skokach i Aleksandry Nowek. Gdzie jest Stefan?
Czekam na następny <3
Jak zawsze jestem spóźniona, ale nic na to nie poradzę, bo jak nie szkoła to znów komputer nawala -.-'
OdpowiedzUsuńAle mniejsza o to.
Coś mi się zdaje, że Ingrid i Johann wrócą do siebie...
Wiem, że to w sumie absurdalny pomysł, ale kto tam wie...
Rozdział może i smutny, ale jak każdy wspaniały.
Czekam na kolejny.
Pozdrawiam serdecznie i dużo weny życzę :*
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie bólu, jaki w tak młodym wieku musieli czuć Ingrid i Johann... Przecież to nie do pomyślenia! Naprawdę tak wiele już przeszli, tyle wycierpieli... Ingrid, w chwili śmierci córeczki była z nią sama, to logiczne, że panikowała i nie wiedziała, co ma robić. Gdy pojawiła się z małą w szpitalu było już za późno i myślę, że będzie miała z tego powodu wyrzuty do końca życia, ale to przecież nie była jej wina! Johann nie powinien się tak zachowywać i obarczać ją o to, co się wydarzyło, bo sam nie był bez winy. Ale pewnie, zawsze to najlepiej zrzucić winę na kogoś innego... Chociaż tyle, że wytłumaczyli sobie wszystko. Oby ponownie zawitała tutaj radość :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
I znów ujawniam się w chwili, gdy rozdział wywarł na mnie największe wrażenie. Właściwie to miałam napisać o jeden rozdział wcześniej, ale zabrakło czasu a potem szybko dodałaś następny, który wywołał we mnie podobne uczucia.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim podoba mi się (i jednocześnie Ci tego zazdroszczę) łatwość z jaką potrafisz zmienić losy bohaterów. Na początku myślałam, że to będzie opowiadanie pt. jak to Kraft zmienił się z podrywacza w fajnego faceta pod wpływem pięknej dziewczyny. I chyba nawet tak było, ale nagle coś się zmieniło. Jak sama przyznałaś zmieniłaś nieco koncepcję. I naprawdę zmieniłaś, diametralnie - a przy tym- nie musiałaś wcale zmieniać zbyt wiele ( pokręcone wiem, ale ufam, że wiesz o co mi chodzi. Na pewno wiesz :-)
Ludzi są w stanie otrząsnąć się z największych tragedii i dramatów w swoim życiu. I chyba mimo wszystko jej też się udało. O czymś takim nie sposób zapomnieć jasne, strata dziecka i to jeszcze w tak młodym wieku z pewnością odbiło się dość poważnie na jej psychice. Johan też nie pomagał, a wręcz przeciwnie.
Jestem ciekawa jak to się teraz potoczy, bo nagle mamy taki trójkąt. Wydaje mi się, że Ingrid zaczęła poważnie myśleć o Stefanie i przez to odżyły wspomnienia z "dawnego" życia. Chyba wciąż ma pewne sprawy nie załatwione z Johannem i jestem ciekawa jak to się skończy wszystko. Trudno jest budować związek na zgliszczach starej miłości i tragedii, ale jednocześnie trudno budować nowy związek mając za sobą taki dramat.
Czekam, niecierpliwie.
Marzycielka
ps u mnie również nowość http://second---chance.blogspot.com/
ps2. czy mogłabyś ustawić komentowanie anonimowe?