piątek, 27 lutego 2015

rozdział trzynasty ; Ty po prostu wciąż Go kochasz.

Upijasz łyk chłodnej już kawy, przegryzając spokojnie ostatni kęs szarlotki. Przez dłuższą chwilę żadna z Was nie wydusiła z siebie ani słowa. Ty nie potrafiłaś wyznać co wydarzyło się kilka godzin wcześniej, a przyjaciółka nie chciała zadawać zbędnych pytań, wiedząc, że jak będziesz gotowa, to sama wyznasz Jej wszystko. Uśmiechasz się blado, powracając spojrzeniem na drobną sylwetkę szatynki, która bawi się mosiądzowym widelczykiem. Zabierasz go z Jej dłoni, czym skupiasz na sobie całą Jej uwagę. Odrzucasz część zastawy w bok,  uśmiechając się w kierunku Sophie, która mierzyła Cię morderczym spojrzeniem.
-Spacer?
Pytasz cicho, zarzucając na swoje ramiona materiał płaszcze, podnosząc się równocześnie z miejsca. Przyjaciółka zgadza się z Tobą kiwnięciem głowy, a Ty układasz pojedynczy banknot na stole, przywołując dłonią do siebie kogoś z obsługi.
Po chwili wspólnie opuszczacie kawiarnię, kierując się w stronę pobliskiego parku. Twój oddech zdaje się być coraz płytszy, a myśli uciekają w tylko jednym kierunku. Johann! Jego twarz, głos , dotyk wracają do Ciebie, powodując piekący ból serca, który nie pozwala Ci nawet w spokoju złapać oddechu.
W spokoju przemierzacie jedną z alejek, ale każda z Was jest pochłonięta we własnych myślach. Nie dociekasz co chodzi po głowie dziewczyny, sama starając się ulokować roztrzepane myśli. Wzdychasz ciężko, sznurując wargi, gdy w kącikach oczu odczuwasz nieprzyjemne pieczenie.  
-Przespałam się z Nim.
Rzucasz na jednym wdechu, czując jak po policzku spływa słona łza. Sophie reaguje bardzo szybko, zatrzymując Cię i przytulając do siebie z całej siły. Wie, jak bardzo kosztował Cię powrót do przeszłości, a tym bardziej stawienie czoła dawnym uczuciom, które wbrew twoim zapewnieniom nie znikły. Nie ulotniły się tak, jak wspomnienia, które co noc Cię nawiedzały.
-Nie wiem co mną kierowało. To stało się tak szybko. Chciałam znów poczuć się kochana. Tyle. A może aż tyle.
            Mówisz słabym głosem, pociągając delikatnie nosem. Ocierasz swoje policzki dłonią, a ciche łkanie wyrywa się z twojego gardła.
            -Nikt nie wie, że wróciłaś?
            Pyta nagle, na co spoglądasz na Nią z zaskoczeniem. Kręcisz przecząco głową, marszcząc delikatnie brwi.
            -To dobrze. Pojedziemy teraz do mnie. Moich rodziców nie ma, pojechali na urodziny mojej ciotki, więc zostaniesz u mnie i będziemy mogły w spokoju porozmawiać o wszystkim.
            Mówi, a Ty wtulasz się w Jej ramię, cicho dziękując za wszystko.

~*~

            Po rozgrzanej skórze twojego ciała sunę bezwładnie strużki ciepłej wody, które nadają jej całkowitego odprężenia. Uśmiechasz się przez łzy, przeczesując dłonią włosy, które opadają na twoje ramiona. Opierasz się plecami o drzwiczki  kabiny, zamykając powieki. Z twojego gardła wydobywa się szloch, który brutalnie przerywa panującą w pomieszczeniu ciszę. Na swoim ciele znów odczuwasz silne dłonie chłopaka. Ciepłe wargi, które muskały każdą część twojego ciała. Oddech , który drażnił twoją skórę. Zaciskasz dłonie w szczelną pięść, uderzając nią o brodzik.
            Po jakimś czasie jesteś gotowa i opuszczasz łazienkę, kierując się w stronę kuchni, w której spotykasz zmartwioną Sophie. Dziewczyna gdy tylko Cię dostrzega , podnosi się z miejsca jak oparzona, stając z Tobą twarzą w twarz. Uśmiechasz się blado, przytulając do Jej drobnego ciała.
-Dziękuję.
Bełkoczesz , a Ona jeszcze mocniej obejmuje Cię ramieniem, gładząc czule po plecach. Przymykasz oczy, a spod nich, wypływają słone łzy.
-Od czego ma się przyjaciół.
Szepcze, odgarniając z twojej twarzy, niesforne kosmyki włosów. Uśmiechasz się, spoglądając zamglonym spojrzeniem na kuchenny blat.
-Kakao?
            Pytasz zachrypniętym głosem, a przyjaciółka kiwnięciem głowy przyznaje Ci rację.
            -Sądziłam, że przy tym, rozmowa będzie ciut lepsza.
            Kiwasz głową, dziękując Jej jeszcze raz. Zabierasz jeden z parujących kubków, kierując się za przyjaciółką w kierunku Jej sypialni. Zajmujesz miejsce na Jej łóżku, otulając chłodnymi dłońmi, wrzący kubek, upijając łyk słodkawej cieczy.
            Wzdychasz ciężko.
            -Sądziłam, że ten wyjazd da Mi ukojenia. Spokój, którego tak mocno potrzebowałam, a co dostałam? Kolejne łzy, ból i uczucie pustki.
Wyznajesz z trudem, ukrywając się zza niewielką mgiełką. Przymykasz powieki, zachłannie starając się doprowadzić powietrze do swoich płuc.
-A po prostu się z Nim przespałam rozumiesz? Wskoczyłam Mu do łóżka jak , jakaś małolata. Jestem żałosna.
Wyznajesz, krzywiąc się. Dziewczyna kręci głową, otulając Cię ramieniem.
-Nie jesteś. Ty…Ty po prostu wciąż Go kochasz.
            Oblizujesz nerwowo wargi, przytakując głową.
            -Chy-chyba tak. Sama nie wiem co czuję. To skomplikowane.
            Rzucasz na jednym wdechu, opierając swoją głowę o ramię przyjaciółki.

~*~
Jakiś czas później

            Nerwowo poruszasz się po terenie, który roztacza się wokół skoczni w szwedzkim Falun. Uśmiechasz się do bladych promieni słońca, które muskały twoje blade policzki.
            -Ingrid!
Odwracasz się do pięcie, uśmiechając szeroko do blondyna, z którym witasz się buziakiem w policzek.
-Cześć Michi. Stefan niczego nie podejrzewa?
Pytasz z uśmiechem, a chłopak kręci przecząco głową.
-Wciąż chodzi wściekły po pokoju myśląc, że każdy zapomniał o Jego urodzinach.
Rzuca ze śmiechem, na co i Tobie udziela się dobry humor. Kręcisz głową z rozbawieniem, ukrywając swoje wargi w delikatnym materiale szalika.
-Cały Kraft.
Mówisz , kręcąc delikatnie głową z uśmiechem. Wciąż nie potrafisz uwierzyć, że Ty i Stefan jesteście przyjaciółmi. Od dnia Waszego poznania nigdy nie dawałbyś tej znajomości większych szans, ale proszę, życie widocznie jeszcze nie raz będzie potrafiło Cię zaskoczyć.
-To powiedz Mi ,Hayboeck. Co takiego wymyśliliście dla biednego Stefana?
Pytasz , upijając łyk gorącej czekolady, spoglądając na chłopaka znad papierowego kubka.
-Imprezę niespodziankę. Wszyscy skoczkowie, partnerki i Ty. Ciebie to On się na pewno nie spodziewa!
Dodaje z rozbawieniem, otulając Cię ramieniem. Przytakujesz delikatnie głową, nie wsłuchując się w sens słów wypowiadanych w późniejszym czasie przez Austriaka.

~*~

Otulasz dłonią miękki materiał swojej sukienki, nerwowo go naciągając. Krzywisz się, wpatrując w swoje odbicie  malujące się na gładkiej tafli lustra.
-Zostaw to! Wyglądasz idealnie.
Krzyczy Sophie, stając tuż za twoimi plecami. Uśmiechasz się do Niej, zabierając ze stołu prezent.
-Idziemy?
Szatynka przytakuje głową i wspólnie opuszczacie swój, hotelowy pokój.

Po kilku minutowej drodze jesteście na miejscu. Po cichu dołączacie do reszty gości, gdy światła nagle gasną.
-In, gdzie Ty do cholery jesteś?
Uśmiechasz się, łapiąc przyjaciółkę za ramię.
-Tutaj.
Mówisz cicho, a wtedy w pomieszczeniu można usłyszeć zniecierpliwiony głos solenizanta i uspakajającego Go Michaela. Uśmiechasz się, czekając aż będziesz mogła uczci ze swoim przyjacielem, Jego dwudzieste urodziny.
-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
Krzyczą wszyscy zebrani, na co wprowadzają Stefana w jeszcze większe zmieszanie i zaskoczenie.
-A Ja , już myślałem, że zapomnieliśmy!
Rzuca z urazą, przybijając piątki z każdym z Nich.
-O Tobie? Nigdy!
Mówi blondyn , gestem dłoni przywołując Cię do Nich. Uśmiechasz się , kierując w stronę skoczków.
-Mamy nawet dla Ciebie wyjątkowy prezent.
Mówi Gregor, a brunet na Jego słowa odwraca się w twoim kierunku.
-Nie wierzę. Ciebie też w to wkręcili?
Pyta, przytulając Cię do siebie. Przymykasz delikatnie powieki, przytakując głową.
-Ale wiesz…wystarczyło by Mi tylko: Miło Cię widzieć lub coś w tym stylu.
            Mówisz z urazą, a On całuje Cię w policzek. Uśmiechasz się, szepcząc na Jego ucho: Jeszcze raz , wszystkiego najlepszego! Chłopak dziękuje Ci, a Ty na moment zastygasz w miejscu, tępo wpatrując się w jeden punkt ulokowany przed sobą. Łzy momentalnie pojawiają się w kącikach twoich oczy, a serce przyspiesza niebezpiecznie swoją pracę.
            -To niemożliwe.
Wychrypujesz, z trudem przełykając ślinę.

Od autorki:
Ten rozdział jest bezsensu, ale jakoś nie potrafiłam go inaczej napisać. Następny będzie lepszy. Ok, dość słów. Do następnego, a Ja lecę nadrabiać zaległości u Was.
Buziaki ;*
*Niektóre informacje o bohaterach zmienione na potrzebę opowiadania :)

Zapraszam też tutaj :) : chłód serca

środa, 25 lutego 2015

rozdział dwunasty ; On od zawsze był moim największym szczęściem i przekleństwem.


Nerwowo poruszasz się po niewielkiej powierzchni pokoju , spoglądając pustym spojrzeniem na odbicie własnego ciała, które maluje się na gładkiej powierzchni lustra. Wzrok twój ucieka do widoku roztaczającego się zza oknem.  Norwegia. Twoja Norwegia. Uśmiechasz się delikatnie, zaciskając swoje dłonie coraz szczelnie wokół swojego przed ramienia.  Marszczysz delikatnie brwi, spoglądając na swojego laptopa. Przysiadasz przy nim, podnosząc delikatnie Jego klapę .Uśmiechasz się na widok znajomej twarzy na ekranie.
-Wkońcu!
Słyszysz ciepły głos chłopaka, układając się wygodnie w fotelu.
-Ciebie również miło widzieć.
Rzucasz ze śmiechem, przeczesując dłonią włosy. Nigdy nie sądziłaś, że ten chłopak stanie się jednym z twoich przyjaciół. Osobą godną twojego zaufania. Uśmiechasz się do swoich myśli, powracając po chwili do rzeczywistości.
-Mówiłeś coś?
Pytasz cicho, upijając łyk chłodnej herbaty. Brunet przygląda Ci się uważnie, przytakując głową.
-Pytałem kiedy wracasz?
Wzruszasz ramionami.
-Tego to raczej Nikt nie wie.
Z zamyśleniem wpatrujesz się przed siebie, słysząc ciche westchniecie z drugiej strony monitora. Uśmiechasz się łagodnie, powracając do jedno stronnego monologu Stefana.
Ciche pukanie, wybudza Cię z zamyślenia, na co automatycznie żegnasz się z Kraftem. Zamykasz delikatnie laptopa , kierując się do drzwi.
-Moment.
Mówisz nieco głośniej, przekręcając klucz w drzwiach. Naciskasz łagodnie na klamkę, dostrzegając przed sobą Johanna. Uśmiechasz się do Niego delikatnie, przepuszczając w drzwiach.  
-Przeszkodziłem?
Pyta cicho, wskazując kiwnięciem głowy na twój komputer , poprzez dźwięk zakończonej rozmowy, który echem rozniósł się po twoim pokoju. Podnosisz wzrok pośpiesznie z urządzenia, kręcąc głową.
-Lepiej powiedz Mi co Cię do Mnie sprowadza?
Zaczynasz cicho, zajmując miejsce naprzeciw Niego. Wpatrujesz się w chłopaka z zaciekawieniem, przełykając z trudem ślinę. Po ostatnim zapaleniu płuc wciąż pozostają blade smugi na twoim zdrowiu. Odkaszlujesz, zwracając tym samym na siebie uwagę chłopaka.
-Chciałem Cię po prostu odwiedzić, spytać jak się czujesz…
Mówi słabym głosem, uśmiechając się do Ciebie blado. Przytakujesz bezwładnie głową, zaciskając nerwowo dłonie.
-Miło.
Odpowiadasz, podnosząc się z miejsca. Kierujesz się do łóżka, opadając na miękki materiał materaca. Otulasz bardzo szczelnie niewielką poduszkę, wtulając w nią swoje policzki.
-Chciałem też się pożegnać. Wyjeżdżam na zgrupowanie, jak wrócę to pewnie Ty będziesz już w Austrii.
Przytakujesz głową, niemo wpatrując się w Johanna. Dopiero dziś wracają do Ciebie wspomnienia. Chwile, w których dwójka nastolatków pragnęła zabawić się w miłość. Na początku wszystko układało się idealnie. Ty i On, razem, zakochani. Jednak żadne z Was nie brało pod uwagę tego, że coś może się wydarzyć. Że może przytrafić Wam się coś, co odbierze to szczęście pozostawiając tylko smutek i ból.
-Będę się zbierał.
Mówi słabym głosem, na co podnosisz się z miejsca, łapiąc chłopaka za skrawek bluzy. Zagryzasz dolny płatek wargi, a chłopak przygląda Ci się bacznie.
-Nie odchodź. Zostań, proszę.
Szepczesz , a On skina głową, opadając na miejsce obok Ciebie. Niepewnie zbliżasz się do Niego, wtulając Jego wysportowane ciało. Chłopak gładzi delikatnie twoje plecy, powodując  drżenie całego ciała. Uśmiechasz się blado, delikatnie rozpinając jedne z guzików Jego koszuli. Johann przygląda Ci się uważnie, ale nie powstrzymuje, a Ty sama nie potrafisz odnaleźć się w tym co robisz.

~*~

Dźwięk dzwonka.
Podnosisz ociężałe powieki, starając się po omacku odnaleźć swoją komórkę, która nawet na moment nie przestaje dawać o sobie znaku. Melancholijny  głos Jasmine odbija się bezwładnie od ścian pokoju , powodując coraz bardziej narastając w  Tobie niebezpiecznie irytację. Krzywisz się, wkońcu odnajdując swój telefon.
-Słucham.
Rzucasz słabo, przeczesując dłonią włosy. Podciągasz się delikatnie na łokciach, otulając swoje ciało coraz szczelniej, pościelą.
-Kochanie, jak się masz Boże, powinnam Cię dziewczyno zabić.!
Słyszysz cieniutki krzyk Sophie, na co automatycznie odsuwasz od swojego ucha słuchawkę. Dopiero teraz również dostrzegasz to, że jesteś całkowicie sama. Nawet głośny krzyk twojej przyjaciółki nie pozwala uciec uwagą od nagłej samotności i braku obecności chłopaka.
-Odzwonię do Ciebie później. 

            Rzucasz, naciskając czerwoną słuchawkę, nie czekając nawet na pożegnanie ze strony dziewczyny. Odrzucasz swoją komórkę od siebie, sięgając po niewielką karteczkę, na której widnieje twoje imię. Imię, które echem odbija się Jego głosem w twoich myślach i sercu. Tak. Nigdy chyba, naprawdę nie przestałaś Go kochać. Krzywisz się , sięgając po skrawek papieru, lustrując Go delikatnie zaszklonym wzrokiem.


Ingrid…
To nie powinno się stać. Wiem, że te słowa mogą Cię zranić, ale chyba tylko to potrafię robić. Ranić Cię , chodź tak naprawdę Cię kocham. Chyba zawsze tak pozostanie, wkońcu połączyło Nas coś pięknego, mimo, że bardzo kruchego. Dziecko. Jego już nie ma, ale pamięć i przeszłość zawsze pozostaną…
Co do dzisiejszego wydarzenia, In…Ja nie jestem sam. Mam dziewczynę. Wiem, że to niczego nie zmienia, bo to się po prostu stało, ale wiedz, że zawsze będziesz dla Mnie ważna. Zawsze…
Johann.

Bezwładna łza spływa po twoim policzku, ale nie masz nawet siły, na to, żeby ją zetrzeć. Zaciskasz dłoń w szczelną pięść , odrzucając kawałek kartki w kąt pokoju. Dobrze wiedziałaś, że powrót do Norwegii nie będzie wnosiło do twojego życia nic dobrego. Nie pomyliłaś się. Opadasz na poduszkę, cicho łkając. Nie wiesz dlaczego ból i łzy zawsze Cię doganiają. Nie wiesz dlaczego obserwują Cię, gdy chociaż na moment zapominasz i czujesz się szczęśliwą. Ocierasz łzy, podnosząc się z miejsca. Zarzucasz pościel, zakładając na nagie ciało wczorajszy t-shirt, pośpiesznie sięgając po walizkę, do której wrzucasz każdą z rzeczy należącej  do twojej garderoby i higieny. Łzy całkowicie przysłaniają Ci widok na otaczającą Cię rzeczywistość. Oblizujesz wargi, zapinając zamek torby, odstawiając ją pod drzwi. Zabierasz z łóżka ubrania, kierując się do łazienki. Szybki prysznic. Łzy, które mieszają się z ciepło wodą.

~*~

Po kilkugodzinnej podróży jesteś już na płycie austriackiego lotniska. Uśmiechasz się blado, odbierając swój bagaż. Cieszysz się, że już jesteś na miejscu. Nie masz ochoty na szybki powrót do domu, więc bez celu plątasz się pośród uliczkami miasta.
-Ingrid!
Słyszysz za sobą krzyk, na co odwracasz się na pięcie. Nagle przed sobą dostrzegasz wizerunek Sophie, która mocno Cię do siebie przytula. Uśmiechasz się łagodnie, a walizka bezwładnie wysuwa się  z twoich dłoni.
-Musisz Mi opowiedzieć jak było w Norwegii. Może mała kawa i ciacho?
Pyta z entuzjazmem, na co przytakujesz delikatnie głową. Sophie otula Cię ramieniem, kierując się z Tobą w stronę waszej ulubionej kawiarni. Już na wstępie wita Was ciepłe powietrze, przepełnione zapachem różnorakiej kawy i ciasta. Uśmiechasz się, zajmując miejsca na samym końcu. W miejscu, w którym panuje spokój.
-Co podać?
Pyta młoda kobieta, wybudzając tym samym Cię z zamyślenia.
-Po proszę cappuccino i szarlotkę.
Mówisz z uśmiechem, zrzucając z swoich ramion płaszcz.
-Ja to samo.
Dodaje szatynka, nerwowo czekając na to, aż kobieta odejdzie. Widzisz jak mocno dziewczynie przeszkadza spokój, ale Ty musisz zebrać się w sobie. Ułożyć idealnie słowa, w których uwzględnisz wszystkie wydarzenia.
Wzdychasz ciężko, przecierając dłonią twarz.
-Sophie…nie wiesz o wszystkim. Moja życie nigdy nie było idealne. Tak naprawdę nie zmieniłam szkoły z powodu przeprowadzki, ale po prostu wróciłam po indywidualnym toku nauczania.
Mówisz, a dziewczyna spogląda na Ciebie z zaskoczeniem, jednak nie przerywa Ci, dzięki czemu możesz dokończyć swój monolog. Milczysz jednak, gdy w oddali dostrzegasz kelnerkę, która zbliża się w waszym kierunku.
-Oto Wasze zamówienia, smacznego.
Mówi z uśmiechem, odchodząc. Bawisz się przez moment bladą pianką, czując na sobie uważne spojrzenie przyjaciółki.
-Nie miałam łatwego życia, chociaż tak Mi się wydawało. Kochałam Johanna, ale w naszym życiu wydarzyło się coś, co zmieniło naszą dwójkę, bezpowrotnie.
Twój głos załamuje się. Teraz nie tylko z powodu przeszłości, a ostatniego wydarzenia. Oddychasz ciężko, czując piekące uczucie w klatce piersiowej.
-Ingrid. Widzę, jakie jest to dla Ciebie trudne, jeśli nie chcesz…to możemy dokończyć tę rozmowę innym razem.
Mówi, dotykając swoją dłonią delikatnie twojej. Kręcisz jednak głową.
-Jeśli powiedziałam A, musze powiedzieć też B.
-Byłam w ciąży.
Wyrzucasz z siebie na jednym oddechu, czując jak kamień spada z twojego serca. Widzisz zmieszanie malujące się na Jej twarzy. Nie wie co powiedzieć. Uśmiechasz się blado, nerwowo sznurując wargi.
-Masz dzieciątko. To fajnie, to chłopczyk czy dziewczynka?
Pyta z delikatnym uśmiechem, upijając łyk kawy. Zagryzasz wargę, przegryzając kolejny kęs szarlotki.
-Dziewczynka. Miała na imię Kejstri.
Uśmiechasz się do wspomnień małej dziewczynki, która kochałaś trzymać w ramionach.
-Miała?
Pyta cicho, na co kiwasz głową.
-Kjersti…nie żyje. Zmarła rok temu. Chciałam wrócić do Norwegii, bo nie dawało Mi spokoju. Cała przeszłość wróciła. Ehh…a zamiast tego przywlokłam jeszcze więcej problemów.
Wzdychasz ciężko, czując napływające do oczy łzy.
-Masz na myśli Johanna?
Pyta niepewnie, a Ty przytakujesz głową.
-On od zawsze było moim największym szczęściem i przekleństwem.
Szepczesz , wpatrując się pustym spojrzeniem przed siebie.

Od autorki:
Jak ten czas leci. Dzisiaj mamy już dwunasty rozdział, a historia wstępuje na tory, ku końcowi. Kolejne opowiadanie będzie za niedługo już za Mną, jednak na razie nie uciekajmy , aż tak w przyszłość. Mam nadzieje, że podoba Wam się ten rozdział. Buziaki i do napisania.

Zapraszam też na nowy rozdział tutaj : Chłód serca.

środa, 18 lutego 2015

rozdział jedenasty ; byłam bezsilna, a przede wszystkim za młoda.

-Ciebie również miło widzieć.
Wychrypujesz z trudem, powracając spojrzeniem na nagrobek. Z trudem przełykasz ślinę, starając się uspokoić drżące ciało. Ukrywasz swoje dłonie w kieszeniach płaszcza, spoglądając przez swoje ramię. Johann wciąż trwa w tym jednym miejscu, wpatrując się w Ciebie otępiale. Kiedyś rzuciłabyś się Mu na szyję, chcąc powiedzieć jak mocno przez ten czas za Nim tęskniłaś. Jak mocno było Ci brak Jego obecności. Ale dzisiaj? Dzisiaj nie możesz pozwolić sobie na żaden , fałszywy ruch. Na gest, który może być odebrany w sprzeczny sposób, a czy boleśniej, odrzucone. Wzdychasz ciężko, zagryzając dolną wargę.
-Co Ty tutaj robisz?
Pyta przez zaciśnięte wargi, bacznie Ci się przyglądając. Kręcisz głową, starając odnaleźć w sobie siłę i słowa. Widzisz nienawiść w Jego oczach. Przepalającą na wskroś Jego tęczówek złość. Spuszczasz delikatnie głowę, tępo wpatrując się w czubek swoich butów.
-Nie słyszałaś pytania?
Łapie Cię za ramię, na co cicho syczysz z bólu. Starasz się wyrwać z Jego uścisku, ale on zdaje się coraz mocniej się nasilać. Zaszklonym wzrokiem spoglądasz na Niego, na co nagle się do Ciebie oddala. Spogląda z niedowierzaniem na swoje rozłożone ręce , a w późniejszym czasie na Ciebie.
-Prze-przepraszam. Nie wiem co się ze Mną dzieje.
Bełkocze, układając niewielki bukiecik w plastikowym wazonie. Sznurujesz wargi, czując słonawy posmak na ich zaschniętej powierzchni. Lewą ręką ocierasz pulsujące z bólu ramię. Niepewnie stajesz za Nim.
-Ja przeżyłam to równie ciężko jak Ty. Nawet bardziej.
Szepczesz, na co On bezwładnie przytakuje głową. Jest Ci przykro, że nie potrafił Cię  rok wcześniej tak wysłuchać.
-Nie wyobrażasz sobie, jak ciężko było Mi przez czas ciąży. Nie wiesz, bo Ciebie niebyło, kiedy potrzebowałam Ciebie. Kiedy Kjersti była mała. Kiedy płakała, a Ja nie wiedziałam jak Jej pomóc. Byłam bezsilna, a przede wszystkim za młoda.
Mówisz łagodnie podniesionym tonem, który echem roznosi się po niewielkiej powierzchni cmentarza. Niemo wodzisz zamglonym spojrzeniem wokół siebie. Tak naprawdę dzisiaj zebrałaś się w sobie na powiedzenie własnej prawdy. Na wyjawienie tego, co dręczyło Cię przez tyle czasu. Wzdychasz ciężko, przeczesując dłonią włosy, które dzięki rytmicznym powiewom wiatru, roztaczają się w przestrzeni. Chłopak nie odpowiada na żadne z twoich słów i oskarżeń. Tak jak wtedy, kiedy skoki i konkurs Pucharu Świata był ważniejszy niż Wy. Może gdybyś nie była wtedy sama. Gdy Johann przy Tobie był , to może Kjersti wciąż by żyła, a Wy bylibyście szczęśliwą rodziną.
-Wiem, że wtedy zawiniłem, ale dlaczego Ty, nie zadzwoniłaś od razu po pogotowie?
Mówi nagle, spoglądając na Ciebie przelotnie. Bezwładnie przytakujesz głową, wiedząc, że to był twój błąd. Potknięcie, które zważyło o życiu waszej córeczki.
-Może i tak, ale skąd miałam wiedzieć, że mała jest tak poważnie chora, przecież wcześniej była okazem zdrowia, a gorączka, mogła symbolizować wiele, mało poważnych powikłań.
Mówisz słabym głosem, opadając na najbliższą ławeczkę. Dłońmi zakrywasz twarz, cicho łkając. Teraz wspomnienia wróciły bardzo szybko. Oczami widzisz ten dzień. Dzień, który tak brutalnie odsłonił twoją bezsilność.

Nerwowo poruszasz się przy łóżeczku małej, starając się dodzwonić po raz kolejny do swojej rodzicielki i Johanna, ale z każdej strony słyszysz tylko : abonent czasowo nie dostępny. Ze złością naciskasz na czerwoną słuchawkę, opierając się bezwładnie o drewniane szczebelki łóżeczka małej. Słyszysz Jej przerażający płacz, który z każdą kolejną chwilą przemienia się w krzyk. Sięgasz po termometr, który odczepiasz z Jej niemal palącego czółka, z niedowierzaniem spoglądając na wyświetlające się cyferki, które mienią się w twoich oczach. Spanikowana błądzisz po sypialni, zarzucając niedbale na swoje ramiona kurtkę, a na nogi buty. Otulasz córeczkę kurtką, okręcając wokół Jej szyi szalik, a na głowę naciągając czapkę. Kołyszesz Ją w swoich ramionach , rozglądając się po ulicy, za zamówioną wcześniej taksówką. Kiedy nadjeżdża wsiadasz w Nią pospiesznie, rozkazując kierowcy by jak najszybciej kierował się do pobliskiego szpitala.

Modliłaś się wtedy , żeby nie było to nic poważnego. Aby dziewczynka szybko wróciła do zdrowia. Jednak z każdą kolejna chwilą, którą spędzałaś w szpitalu , ta nadzieja i wiara, uciekały. Znikały równie szybko jak się pojawiły.
-Pamiętam to, jakby wszystko działo się wczoraj. Ten płacz, a może raczej krzyk. Prze cały rok budził Mnie w nocy. Jakby zasnęła przy Jej łóżeczku. Na moment. Na chwilę, ale gdy się budziłam wokół była tylko ciemność, a przed oczami malował Mi się Jej zapłakana twarzyczka.
Mówisz z trudem, czując jak coś zaciska Ci się wokół krtani, uniemożliwiając Ci tym samym, wypowiedzenie Ci jakiego kolwiek słowa. Widzisz łzę , spływająca po Jego policzku. Spoglądasz na Niego, a twój oddech zdaje się być coraz cięższy. Łapczywie wdychasz do swoich ust, chłodne powietrze, które mimowolnie drażni delikatnie każdy milimetr powierzchni twojego gardła.
-Wtedy, kiedy mała umierała w moich ramionach, Ty gdzie byłeś? Skakałeś sobie, mając gdzieś, że Ona walczy w szpitalu o życie, a później potrafiłeś mieć do Mnie tylko pretensje. Z czasem sama zaczęłam wierzyć, że to moja wina. Przez Ciebie!
Krzyczysz, uderzając zaciśniętymi pięściami, bezwładnie o Jego klatkę piersiową. On tylko mocno wtula Cię w siebie tak, aż po chwili tracisz siły. Rozklejasz się już całkowicie, wtulając w Jego wysportowaną sylwetkę. Chłopak stara się Ciebie uspokoić, ale każda z Jego prób kończy się właśnie na próbach. Nie potrafisz teraz opanować swoich emocji. Wreszcie po latach zdołałaś pozbyć się tego wszystko, co tłumiłaś w sobie od dnia śmierci waszej córeczki. Teraz jest Ci lżej. Chociaż nigdy do końca.
-Przejdźmy się. Teraz jest chyba odpowiedni czas, na to, żeby powiedzieć sobie wszystko.
Zaczyna, na co Ty spoglądasz na niego z niedowierzaniem. Oddalasz się, zabierając swoja torebkę. Przystajesz w miejscu, spoglądając za siebie.
-Dobrze. Teraz jest na to najodpowiedniejszy czas.
Mówisz , zaciskając swoje dłonie coraz szczelniej wokół ramion torebki, kierując się przed siebie. Johann już po chwili do Ciebie dołącza. Spokojnym krokiem przemierzacie teren skoczni, a w późniejszym czasie pobliskiego parku. Z ukojeniem wsłuchujesz się w śpiew ptaków.
-Chciałem Cię przeprosić. Tamtego dnia, kiedy dowiedziałem się o Jej śmierci, nie potrafiłem myśleć racjonalnie. Nie potrafiłem przyznać się przed Sobą, że to również moja wina, ponieważ zostawiłem Was same, ale łatwiej było Mi zrzucić winę na Ciebie. Teraz jest Mi z tym źle, ale wtedy. Wtedy innej wersji do Siebie nie dopuszczałem.
Mówi na jednym wdechu, a Ty bezwładnie kiwasz głową. Zagryzasz wargę, a ból wspomnień nie pozwala Ci skupić na niczym swojej uwagi.
-Przez rok, nie potrafiłam radzić sobie z wyrzutami sumienia. Poczuciem winy, które nie pozwalało Mi w spokoju zasnąć w nocy. Wiesz jak Ja się wtedy czułam? Nie raz miałam ochotę z sobą skończyć. Przynajmniej tak, zapomniałabym o bólu.
Wyjawiasz, ciężko wzdychając. Chłopak z uwagą wsłuchuje się w twoje słowa. Uśmiechasz się krzywo.
-Szkoda, że rok wcześniej nie potrafiłeś Mnie wysłuchać.
Rzucasz gorzko, zajmując miejsce na jednej z ławek. Wzrokiem bezwładnie wodzisz po bawiących się na pobliskim placu zabaw, dzieci. Uśmiechasz się blado na ich widok, jednak po chwili uciekasz wzrokiem, wbijając go w ścianach budynku.
-Popełniłem wiele błędów, dobrze o tym wiem, ale mam nadzieje, że Mi wybaczysz.
Szepcze, a Jego dłoń , zaciska w swoim uścisku twoją rękę. Uśmiechasz się przez łzy. Układając swój policzek na Jego ramieniu.
-Z czasem przestałam żywić do Ciebie urazę.
Mówisz cicho, przymykając powieki. Bierzesz głęboki oddech, starając się pożegnać z bolącą przeszłością.

Od autorki:
Ehh…tak jakoś smutno. Mam nadzieje , że Wam się podoba! 
Buziaki ;*

Zapraszam na prolog nowej historii! :)