środa, 15 kwietnia 2015

epilog ; kochałem Cię naprawdę !

Ze łzami w oczach przyglądasz się jak ciało Ingrid bezwładnie upada na asfaltową powierzchnie, tuż przed maską samochodu. Łapiesz oddech, biegnąc ile sił w Jej kierunku, bezwładnie upadając obok Jej ciała.
-Nie zasypiaj.
Powtarzasz, nerwowo podnosząc Ją i przytulając do swojej piersi. Jednak zero reakcji z Jej strony. Zero krzywego uśmiechu czy słów. Cisza. Głucha i pusta, działająca na Ciebie irytująco. Przełykasz ślinę, składając przelotny pocałunek w Jej włosach, odgarniając niesforne kosmyki z twarzy. Z otępieniem wpatrujesz się w strużek krwi, spływający bezwładnie po Jej skroni, wplatając się w twoje smukłe palce.
-Obudź się, proszę.
Dyszysz do Jej ucha, powstrzymując łzy, które wciąż tliły się w kącikach oczu. Wtulasz w Jej włosy swoją twarzy, przymykając powieki.
-Okłamałeś Mnie.
Wychrypuje słabo, na co Ty momentalnie znajdujesz się z Nią twarzą w twarz. Wpatruje się w Ciebie ze zmrużonymi oczami, ale nawet wtedy czujesz ten pogardliwy wzrok, który paraliżuje twoje ciało.
-Przepraszam. Przepraszam!
Powtarzasz nerwowo, na co Ona kręci tylko głową, z trudem przełykając ślinę. Później tracisz już świadomość, gdy grupka ludzi w żarówiastych, czerwonych strojach odsuwa Cię od Niej. Chcesz się wyrwać, ale uścisk wokół twoich ramion jest zbyt silny. Twoje ciało wygina się tylko łagodnie do przodu, nieobecnym wzrokiem wpatrując się w działania mężczyzn.
Wyrywasz się z uścisku, odchodząc na niewielką odległość, zajmując miejsce na krawężniku, twarz skrywając bezwładnie w rękach. Ciężko oddychasz, wyrzucając z siebie w myślach każde z błędów jakie zdołałeś popełnić w swoim życiu. Ironiczne , że jednym , którego żałujesz jest te cholerny zakłada, reszta jakby nie robi na Tobie większego wrażenia.
-Stefan.
Podnosisz spanikowane spojrzenie znad asfaltowej jezdni, wbijając je w twarzy Sophie, która łagodnie przysłania Ci widok na miejsce, w którym zostawiłeś In. Podnosisz się jak oparzony z ziemi, biegnąc ile sił w tamtym kierunku , zaszklonym wzrokiem rozglądając się wokół siebie, gdzie nie było śladu po ciele dziewczyny.
-Pogotowie Ją zabrało.
Brunetka mówi szybko, gdy dostrzega strach w twoich oczach i każdym , wykonywanym geście. Byłeś ,aż tak mocno zagłuszony wyrzutami sumienia, że nawet nie usłyszałeś dźwięku odjeżdżającej karetki. Wzdychasz ciężko, przeczesując dłonią włosy, wzrokiem pełnym ulgi, spoglądając na dziewczynę.
-Do którego szpitala Ją zabrali?
Pytasz przez łzy, przygryzając delikatnie wewnętrzną skórę policzków. Dziewczyna dość szybko podaje Ci nazwę instytucji, ostrzegając, że wybiera się tam razem z Tobą. Kiwasz bezwładnie głową, biegnąc ile sił w stronę swojego samochodu, z piskiem opon ruszając z parkingu, mimo uszu puszczając słowa dziewczyny o nagłej śmierci. Może tak było by lepiej?

*

Wbiegasz na szpitalny korytarz, nie potrafiąc się w nim całkowicie odnaleźć. Dziękujesz w duchu Sophie, że zmienia kierunku twojego ciała, które bezwładnie odbija się od ścian budynku.
-Ingrid Fischer.
Rzuca pośpiesznie kobiecie w średnim wieku, siedzącej za drewnianym blacie. Kiwasz bezwładnie głową, uderzając dłonią po drewnianym meblu, powodując grymas niezadowolenia na twarzy recepcjonistki.
-Sala 201, ale proszę tam nie wchodzić. Zresztą pacjentki i tak ta nie ma, jest na sali operacyjnej.
Mówi gorzko, zatrzaskując zeszyt, dłonią wskazując na długi korytarz. Przełykasz ślinę, niepewnie stawiając za dziewczyną kroki. Słyszysz ile bólu odbija się od ścian budynku, wpadając brutalnie w twój układ słuchowy. Wolałbyś sam tutaj leżeć, żeby tylko oszczędzić tego uczucia Ingrid.
-Usiądź tutaj, a Ja pójdę po coś do picia. Mocna kawa chyba dobrze Nam obu zrobi.
Kiwasz głową, a dziewczyna dość szybko znika z pola twojego widzenia, tym samym zostawiając Cię samego na korytarzu, od którego odbijały się głuche dźwięki, dochodzące z oddali. Dźwięk łagodnie przepalającej się w lampie żarówki i twój ciężki oddech.
Z myśli wyrywa Cię dźwięk męskiego głosu. Podnosisz się pośpiesznie z miejsca, dostrzegając ciało swojej dziewczyny na szpitalnym łóżku, nieprzytomną.
-Przepraszam.
Szepczesz ze łzami w oczach, obserwując rany na Jej policzkach, przecięta brew i wargę. Po chwili mężczyźni układają łóżko przy ścianie sali , pozostawiając Cię w niej sam na sam z dziewczyną. Spoglądasz ostatni raz na drzwi , które się zamykają, zabierając z przeciwnej strony pomieszczenia taboret, zajmując na nim miejsce tuż przy łóżku dziewczyny.
Zabierasz z materiału prześcieradła Jej dłoń, przytulając do swojego policzka, przymykając delikatnie oczy.
-Na początku nie byłem ideałem, ale dla Ciebie chciałem się zmienić. Z biegiem czasu rozumiałem, że takie życie nie ma sensu.
Twój głos przerywa tylko rytmiczne pikanie aparatury. Przełykasz ślinę z trudem spoglądając na bandaże na Jej twarzy i uczucie, że to wszystko przez Ciebie.
Czujesz nagle mocne szarpnięcie, a twoje powieki automatycznie się otwierają, z nadzieją obserwując , wybudzającą się ze snu , dziewczynę.
-Strasznie tutaj duszno.
Wychrypuje słabo, odciągając ze swojej szyi skrawek materiału koszuli, krzywiąc się. Wybiegasz pośpiesznie z pomieszczenie, z nadzieją szukając kogoś, kto Jej pomoże.  Gdy na twojej drodze pojawia się znajoma postura lekarza, łapiesz Go po ramię, zdawkowo wyjaśniając co się dzieje, biegnąc ile sił w kierunku sali.
Mężczyzna pośpiesznie Cię wyprzedza, nerwowo zerkając na każde z monitorów, nakładając na usta i nos maskę tlenowa, na co Ciało in, łagodnie się uspokaja, aż wreszcie spokojnie spoczywa na materacu szpitalnego łóżka.
-Co z Nią?
Pytasz łamiącym się głosem, ocierając podbródek dłonią, wzrokiem błądząc pośród dwoma różnymi widokami, czując jak serce pęka na pół.
Później zostajecie sami. Ty pogrążony we własnych myślach, a Ona we śnie. Sen zdawał się nadawać Jej ukojenia. Rysy twarzy już nie były takie napięte , a ciało rozluźnione spoczywało na bladej pościeli. Przymykasz oczy, opierając się plecami o ścianę, sam nie wiedząc kiedy, zasypiasz.

*

Ból. Tępy, przedzierający się przez twój bok, powodując jęk wydobywający się brutalnie z twoich ust, ale równie szybko do nich wracając, tak samo jak wilgoć ciepłego oddechu. Otwierasz łapczywie oczy, wiedząc już dlaczego. Przeźroczysta maska spoczywała na twoich ustach, pomagając tym samym na swobodną wymianę tlenu. Zsuwasz ją łagodnie, obserwując zamglonym spojrzeniem, pomieszczenie. Oddychasz ciężko, krzywiąc się, gdy ból coraz mocniej przybiera na sile. Zginasz się w pół, a twoja głowa spoczywa na niewysokiej wysokości, a niesforne kosmyki włosów odbijają się w pustej przestrzeni.
-Ingrid.
Krzyczy z troską, podbijając do Ciebie, pomagając tym samym ułożyć się na miękkiej poduszce.
-Zostaw Mnie.
Bełkoczesz, wyrywając się czym upadasz bezwładnie, podciągając nogi do brzucha, krzywiąc się z bólu, który właśnie przeżywa swoje apogeum.
-Boli.
Dyszysz, ciężko oddychając, ze łzami w oczach wpatrując się w chłopaka, który z paniką obserwuje otaczającą rzeczywistość, po chwili zostawiając Cię samą, jednak nie na długo.
-Co się dzieje?
Pyta z obawą mężczyzna w białym ubraniu, sprawdzając każde z urządzeń i kabelków, które prowadziły do twojej dłoni. Nie wiesz co się dzieje, dlatego kręcisz łagodnie głową, łapiąc oddech, czując się jakbyś traciła ostatni kontakt z rzeczywistością. Łapiesz chłopaka za dłoń, lekceważąc całkowicie obecność mężczyzny. Oblizujesz zaschnięte wargi, cicho wychrypując:
-Kocham Cię.
A później twoje oczy się zamykają…,już na zawsze.

*

Nie wierzyłeś, że kiedykolwiek się tutaj pojawisz, by opłakiwać odejście osoby dla siebie bardzo ważnej. Osoby, która jeszcze do niedawana była przy Tobie. Z którą rozmawiałeś, przytulałeś i całowałeś. To dla Ciebie wciąż nieprawdopodobne.
Zaciskasz swoje dłonie coraz szczelniej wokół hebanowych orchidee, pociągając nosem, mimo wszytko nie odczuwając ich charakterystycznego zapachu. Oblizujesz zaschnięte wargi, wypuszczając je ze swoich rąk, tak, że upadają bezwładnie na płytę nagrobka, pośród innych wiązanek i zniczy, które płoną nadają temu miejscu odrobinę ciepła.
Opuszkami palców odciągasz od swojej szyi materiał krawata , rozwiązując go i odrzucając w bok. Nie liczą się nawet dla Ciebie łzy, które pojedynczo spływają po policzkach. Trudno jest Ci wydusić jakie kolwiek słowo, chociaż tak wiele ciśnie się ich na twój język.
-Mam powiedzieć : żegnaj ?
Mówisz niedowierzając, że pozwoliłeś sobie na te słowa. Odwracasz głowę, uśmiechając się ironicznie, na zastałe zjawisko. Dawny Stefan nigdy nie wysiliłby się na łzy.  Ocierasz opuszkami palców kąciki ust, które delikatnie zasychają.
-Ideałem nigdy nie mogłem się nazwać, ale…
Na chwile panuje wokoło cisza, a twój wzrok wbija się w fotografię dziewczyny.
-…ale kochałem Cię naprawdę !
Dodajesz, a chłodny wiatr uderza w Ciebie od tyłu, mierzwiąc woje włosy, podciągając do góry materiał marynarki, że mimowolnie czujesz dotyk dziewczyny na sobie.

Od autorki:
Przepraszam za takie zakończenie, ale nie mogłam inaczej. Z każdym, nowym rozdziałem coraz gorzej pisało Mi się ta historię, dlatego pomyślałam, że lepiej już zakończyć, niż pisać bezsensowną historię, która z czasem nie będzie miała już sensu.
Z góry przepraszam te osoby, które zawiodłam, ale też dziękuje każdej osobie, która przeczytała tą historię. Która chciała zagłębić się w perypetie Ingrid i Stefana. DZIĘKUJĘ i mówię do zobaczenia na moich pozostałych opowiadaniach :
            

czwartek, 2 kwietnia 2015

rozdział siedemnasty ; dobre chęci nie pozwolą zmazać błędów z przeszłości.

Idealna sukienka. Idealny makijaż, ale jednak coś tutaj nie pasuje. Ty , Ingrid Fischer. Ty nie pasujesz do tego idealnego obrazka. Wzdychasz ciężko, zatrzaskując drzwiczki szafki, w której ukryłaś flakon perfum, których słodki zapach otulał twoje ciało. Do rąk trafia jednak krwisto czerwona pomadka, którą przejeżdżasz po zaschniętych ustach. Uśmiechasz się blado do swojego odbicia, opuszczając pomieszczenie. Stajesz na szczycie schodów, spoglądając pustym spojrzeniem w dół, dostrzegając delikatne zarysy sylwetki chłopaka. Kąciki twoich ust mimowolnie kierują się jeszcze wyżej, a serce przyspiesza swoją częstotliwość.
-Wyglądasz prześlicznie, In.
Wychrypuje, skracając dzielący Was dystans. Uśmiechasz się, wyciągając swoja dłoń do przodu, tak, że może ją złapać. Kręcisz z rozbawieniem głową, gdy swoim wargami muska twoją rękę, spoglądając na Ciebie znad jej. Oblizujesz wargi, a On przeciąga twoją dłoń, wplatając ją w swoje ramię.
-Czy możemy już iść?
Pyta , na co Ty łagodnie kiwasz głową, kierując się tuż obok Niego spokojnie po schodach, ukradkiem się Mu przyglądając. Twoje usta się uśmiechają. Twoje serce się uśmiecha, czy może być jeszcze lepiej?
Przygryzasz dolny płatek wargi, wymijając chłopaka w drzwiach, zajmując po chwili miejsce pasażera w Jego samochodzie.
~*~

Stajecie w progu sali, a każda para oczy zdaje się dostrzegać tylko waszą dwójkę, co działa na Ciebie deprymująco, a dłoń zaciska się coraz szczelniej wokół ręki chłopaka.
-Ała.
Cicho syczy, ale na Jego wargach gości uśmiech. Sznurujesz wargi, uderzając Go łagodnie w ramię, pośpiesznie ruszając w kierunku Sophie, która dobrze bawi się w towarzystwie dziewczyn z waszej klasy.
-Cześć kochanie, już myślałam, że nie zdążycie.
Rzuca z uśmiechem, witając się z Tobą buziakiem w policzek. Wzruszasz ramionami, wzrokiem oglądając przygotowany na dzisiejszy wieczór bufet, krzywiąc się , gdy nie odnajdujesz dla siebie nic odpowiedniego.
-Zatańczysz?
Podnosisz wzrok i uśmiechasz się szeroko, na widok rozanielonej przyjaciółki, która z łagodnie rozchylonymi wargami, przygląda się chłopakowi. Szturchasz Ją łagodnie w ramię, niby przypadkiem, posyłając znaczący uśmiech, na co szatynka kiwa potwierdzająco głową.  
Sięgasz po kubek soku, z uśmiechem przyglądając się spiętej dziewczynie, która w ramionach chłopaka, który podoba się Jej od kilku miesięcy, przeżywa pierwszy taniec na dzisiejszej imprezie. Upijasz łyk napoju, obracając się na pięcie. Nie wiesz za bardzo gdzie zniknął twój chłopak. Nie wiesz z Kim jest, ani co robi, a ta myśl najmocniej okupuje twoje myśli. Bierzesz głęboki oddech, katem oka dostrzegając, że nie jesteś już sama.
-Uważaj na Niego.
Mówi cicho, na co zakrztuszasz się kęsem szarlotki. Marszczysz brwi, ocierając dłonią usta.
-Co proszę?
Pytasz zaskoczona, przełykając z trudem posiłek. Dziewczyna przygląda Ci się z bladym uśmiechem, nerwowo zerkając przez swoje ramię.
-On nie jest idealny.
Szepcze, układając swoja dłoń na twoim ramieniu, która pośpiesznie strzepujesz. Zagryzasz wargę, a dziewczyna wciąż stoi przed Tobą.
-Weź sobie moje słowa do serca i uważaj na Niego.
Dodaje, a Ty nawet nie zauważasz, gdy znika w tłumie tańczących osób. Robisz krok do przodu, jakby chcąc za Nią biegnąć, ale jakaś część Ciebie nie pozwala Ci na ten ruch.
Wzdychasz zrezygnowana, ale Jej słowa nie dają Ci spokoju. Kolejna osoba Cię ostrzega. Kolejna mówi, jak powinnaś powstępować względem Krafta.
-Kochanie…zatańczymy?
Stefan staje przed Tobą z szerokim uśmiechem, ale Ty kręci przecząco głową, wymijając Go. Kiedy coraz częściej słyszysz swoje imię, przyśpieszasz krok, który zamienia się w maratonowi bieg.
-Ingrid , zatrzymaj się!
Przystajesz w miejscu, pozwalając się dogonić. Ciężki oddech wydobywa się z twoich ust, a po policzku spływa pojedyncza łza, która pośpiesznie ścierasz.
-Powiesz Mi, co się dzieje?
Pyta cicho, na co Ty kiwasz głową, stając z Nim twarzą w twarz. Bierzesz głęboki oddech, przymykając powieki.
-Czy…czy jesteś ze Mną szczery, Stefan?
Pytasz ochrypłym od łez głosem, przyglądając się Mu uważnie. Widzisz jak zaskoczenie maluje się na Jego twarzy, a po chwili nerwowo ruchy , które wykonuje, upewniają Cię w głupich przemyśleniach.
-No powiedz!
Krzyczysz, ale twoje słowa drżą. Dłonie bezwładnie przewijają się przez gęste powietrze, które dzisiejszej nocy otulało mieszkańców miasta.
-In, uspokój się.
Szepcze, na co kręcisz przecząco głową, cofając się o krok, gdy On zbliża się do Ciebie coraz szybciej.
-To przeszłość.
Szepcze, a Ty otwierasz z zaskoczenia usta, dostrzegając jak załapany przykuca, ukrywając twarz w dłoniach. Otwierasz szerzej oczy, kręcąc głową. Miałaś swoje przemyślenia, głupie myśli, które jednak nie mogły równać się z tym co usłyszałaś.
-Powtórz?
Syczysz przez zaciśnięte zęby, uderzając Go łagodnie w ramię, ale On zdaje się lekceważyć twoje słowa. Krzywisz się, czując słonawy posmak na wargach.
-Słyszysz? Powiedz, że kłamiesz!
Krzyczysz, upadając na kolana, dłonią gładząc Jego policzki, ale On spogląda na Ciebie, a Ty niedowierzasz, że dostrzegasz w Jego oczach łzy.
-Kiedyś nie byłem idealny. To prawda, ale zmieniłem się. Przez Ciebie i dla Ciebie, ale dobre chęci nie pozwolą zmazać błędów z przeszłości.
Szepcze, przyglądając Ci się zaszklonym wzrokiem. Nie wierzysz, że w chłopaku może tlić się tyle wrażliwości. Tego, że nie wstydzi się łez. Uśmiechasz się krzywo, starając się złapać oddech. Nie przerywasz Mu , gdy widzisz, że chce powiedzieć coś jeszcze.
-To było głupie. Dzisiaj to wiem, ale wtedy miałem to za dobrą zabawę, bo przecież Stefan Kraft od zawsze taki był. Lekko duch , który bał się zobowiązań.
Uśmiecha się drwiąco. Przyglądasz się Mu pustym spojrzeniem, wsłuchując z uwagą , w każde słowo , które opuszcza Jego usta, które brutalnie przeszywa twoje serce.
-Założyłem się z Gregorem, że Cię poderwę. Że będziesz moja.
Dodaje, oddalając się od Ciebie. Zastygasz w bezruchu, a twoja dolna warga kieruje się niebezpiecznie ku dołowi, a po zapadniętych łagodnie policzkach spływają łzy. Z niedowierzaniem kręcisz głową, chcąc złapać oddech, ale ukłucie w sercu uniemożliwia Ci to.
-Zawiodłam się na Tobie.
Warczysz, uderzając Go otwartą dłonią w policzek, oblizując wargi z słonawej cieczy.
-Nienawidzę Cię!
Krzyczysz, a każde z przechodniów, przygląda się Wam uważnie. Podnosisz się pośpiesznie z zimnego podłoża , otrzepując kolana.
Odwracasz się na pięcie, kierując ile sił przed siebie. Nie zważasz na krzyk za sobą. Za głosem swojej przyjaciółki, który załamuje się pod ciężarem strachu. Kręcisz głową ze łzami w oczach, chcąc pozbyć się informacji, które rozłamują twoje serce na coraz mniejsze kawałeczki. Ocierasz twarz dłońmi, nie dostrzegając tego, gdy znajdujesz się pośrodku ulicy, a ciemny samochód zbliża się do Ciebie niebezpiecznie szybko. Nie masz sił by się ruszyć, dlatego stoisz w miejscu, tępo wpatrując się w pojazd, przymykając tylko powieki.

Od autorki:
Szczęście w moich opowiadaniach to rzadkość i tak już pozostanie na zawsze. Niestety. Nie potrafię pisać inaczej. Eh. Za oknem deszcz, słońce, śnieg, słońce. Oszaleć idzie.
Mam wiele pomysłów na nowe historie, a to trochę bez sensu zakładać osobne blogi, więc powstanie coś w stylu jednoparty. Mam nadzieje, że mogę liczyć na Wasze wsparcie i propozycje głównych bohaterów ! (Może być każdy sport : skoki narciarskie, siatkówka , piłka nożna czy kolarstwo)
Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt.! :)

wtorek, 31 marca 2015

rozdział szesnasty ; wszystko co wtedy powiedziałem...było szczere.

Przełykasz ślinę, zbiegając z kilku stopni, bezwładnie upadając na panelową podłogę. Wciąż czujesz się słaba, a On momentalnie znajduje się przy Tobie, pomagając wstać. Uśmiechasz się blado, głową pokazując, że wszystko jest w porządku. Wypuszczasz z ust ciepłe powietrze, opierając się plecami o poręcz.
-Nic Mi nie jest.
Rzucasz z lekką irytacją, gdy Stefan wciąż przygląda Ci się uważnie. Wzdychasz zrezygnowana, przewracając teatralnie oczami.
-A Ciebie co do Mnie sprowadza, w ogóle to co tutaj robisz, Mistrzostwa kończą się dopiero…hmm wczoraj?
Ostatnie słowo wypowiadasz z ogromnym zaskoczeniem, przewracając nerwowo kartkę kalendarza. Mrużysz brwi, kręcąc delikatnie głową, gdy do twoich uszu dociera cichy śmiech przyjaciela. Odwracasz się na pięcie, posyłając brunetowi mordercze spojrzenie.
-Hahaha , ale to było śmieszne. Ubaw po pachy, nie ma co !
Bełkoczesz rozgoryczona, wymijając chłopaka.
-Prze-przepraszam.
Szepcze, łapiąc Cię za rękę. Zastygasz na moment w bezruchu, tępo wpatrując się w Wasze splecione dłonie. Podnosisz wzrok, powolnie sunąc po Jego ciele, zatrzymując się na roześmianych tęczówkach. Przełykasz ślinę, uśmiechając się krzywo, gdy w pamięci odbijają się słowa Johanna. Marszczysz brwi, wyrywając swoją dłoń z uścisku chłopaka, odwracając się równocześnie do Niego plecami. Układasz dłonie na swoim przedramieniu, szczelnie je zaciskając, tak że czujesz w delikatnej skórze , piekący ból wbijających się paznokci.
-In wszystko dobrze?
Pyta cicho, na co kręcisz przecząco głową, zajmując miejsce na skraju łóżka.
-Myślę nad tym co się ostatnio wydarzyło. Twoje urodziny…i sam wiesz, dobrze co…
Rzucasz zakłopotaniem ocierając kark, spoglądając na Austriaka spod niesfornych , kosmyków włosów. Stefan przygląda Ci się z ciepłym uśmiechem, przykucając przy Tobie. Odwzajemniasz gest, a  kładzie swoją dłoń na twoim policzki, zbliżając się do twojej twarzy.
-Wszystko co wtedy powiedziałem…było szczere.
Szepcze do ucha, muskając delikatnie twój policzek i płatek ucha. Przymykasz oczy, wtulając swoją dłoń w Jego, gęste włosy, uśmiechając się na dźwięk Jego pomrukiwania.
-Na-naprawdę chcesz ze mną być?
Pytasz ściszonym głosem, kiedy wasze twarze stykają się swoim czubkiem. Widzisz jak się uśmiecha , przytakując łagodnie głową, tak aby nie stracić styczności z twoją. Oblizujesz wargi, uśmiechając się szeroko.
-Dobrze. Możemy spróbować, ale jeśli Mnie zranisz…
Stefa nie pozwala Ci dokończyć swojego, jednostronnego monologu, zamykając twoje usta, pocałunkiem. Odwzajemniasz pieszczotę, czując się szczęśliwą, tak jak sprzed kilku lat.

~*~

-Jeśli nie będziesz gotowa za pięć minut, spóźnimy się.
Z twojej sypialni dociera zdenerwowany głos Stefana. Uśmiechasz się, poprawiając dłonią kosmyki włosów, które wyswabadzają się spod niedbałego koka, cicho pojękując z irytacją.
-Idę, już idę.
Krzyczysz, zabierając z swojego biurka potrzebne zeszyty , bezwładnie wrzucając je do torby. Opuszczasz swój pokój ciężko oddychając, zbiegasz po schodach, uśmiechając się przepraszająco w stronę chłopaka. Puszczasz Mu przelotnego całusa, żegnając się ze swoją rodzicielką w przejściu.
-Co mamy pierwsze?
Rzucasz nerwowo, zapinając pasy bezpieczeństwa, spoglądając katem oka na Stefana, który ruszał z piskiem opon.
-Matematyka i chyba nie muszę Ci mówić, co czeka Nas za spóźnienie.
Krzywisz się, kręcąc głową tak, aby pozbyć się wszystkich myśli, które uciekają w stronę matematyczki. Kobiety nieobliczalnej, ale co się dziwić, zawodu przypadkowo sobie nie wybrała. Wzdychasz ciężko, a twoje ciało coraz bardziej wciska się w fotel.
-Uważaj.
Syczysz przez zaciśnięte zęby, osuwając się niemal na samą posadzkę. Kraft spogląda na Ciebie z paniką w oczach, a wskazówka na liczniku mimowolnie kieruje się ku dołowi. Wypuszczasz z ust powietrze, a ciężki kamień spada Ci z serca.
-A na grobie wyryte: zginęli, bo spieszyli się na lekcje , durnej matematyki.
Syczysz, na co chłopak cichu się podśmiewuje, a Ty posyłasz Mu mordercze spojrzenie, które łagodnieje , gdy tylko, znajdujecie się pod szkołą. Zabierasz swoja torbę i biegniesz w stronę budynku, z lekkością kierując się po korytarzu, gdy dopiero do twoich uszu dociera dźwięk dzwonka.
-Nigdy nie  sądziłam, że go polubię.
Szepczesz, łapczywie pochłaniając powietrze, cudem wślizgując się przed kobietą do sali. Uśmiechasz się w stronę Sophie, przy której zajmujesz swoje miejsce.
-Myślałam, że nie zdążycie.
Wzruszasz  ramionami, kiwnięciem głowy pokazując na Krafta, który zdawał się z uwagą wsłuchiwać w słowa nauczycielki.
-Mógł Nas zabić…
Szepczesz, wywracając teatralnie oczami, układając podręczniki na skraju blatu ławki. Wzrokiem wpatrujesz się w sylwetkę kobiety, wracając wspomnieniami do wydarzeń sprzed dni. Dni, które spędziłaś w szwedzkim szpitalu. Chwile, które pozwoliły zrozumieć, co jest ważne w życiu. Wzdychasz ciężko, a spojrzenie mimowolnie ucieka w kierunku Krafta, który ze znudzeniem przytakuje głową, aby nauczycielka zbytnio nie wgłębiała się w tajniki Jego nie uwagi.  
Dzwonek pozwala Ci w spokoju opuścić klasę i tak siedem razy, by w spokoju móc wrócić po ciężkim dni do domu. Pokoju, w którym rzucasz się bezwładnie na swoje łózko, wtulając twarz w chłodną pościel, oddając się z niechęcią w ramiona Morfeusza, w myślach mając jutrzejsza kartkówkę z niemieckiego.

~*~

Po godzinie otwierasz ociężałe powieki, wodząc zasapanym wzrokiem po topiącej się w mroku sypialni. Wzdychasz ciężko, gdy zegarek pokazuje późną godzinę, aż nagły strach zamienia się z nim miejsce. Bierzesz głęboki oddech, zbiegając niczym oparzona z łóżka, o mało co nie potykają się o własne nogi. Zapominasz całkowicie o sprawdzianie z  języka, przeklinając się w duchu. Drzemka zbyt mocno wymknęła się spod kontroli.

Stoisz oparta o kuchenny blat, czekając aż woda na herbatę się zagotuje. Aż nieprzyjemny pisk rozejdzie się po pomieszczeniu, a Ty znów skrzywisz się z bólu. Jakie to przewidywalne. Wzdychasz zrezygnowana , uderzając nerwowo ołówkiem o dolną wargę, próbując zrozumieć ostatnią z formułek.
Dźwięk. Przełykasz ślinę, przekręcając kurek kuchenki, zabierając z palnika czajnik. Pragniesz jak najszybciej zatopić zaschnięte wargi w ciepłej cieczy, by chodź na moment odizolować się. Pojawić we własnym świecie, w którym nie ma tylu problemów.
Po raz pierwszy od powrotu z Norwegii. Od czasu gdy uciekłaś, aby zapomnieć, znów wracasz do tego wspomnieniami. Znów zamglonym wzrokiem widzisz twarzyczkę Kjersti, którą trzymasz w ramionach. Uśmiechasz się mimowolnie, czując na ramieniu ciężar Jej główki, gdy pogłębiała się we śnie. Gdy oczka zamykały się by oddać  ukojeniu.
Oblizujesz nerwowo wargi, czując jak do oczu napływają łzy. Byłaś młoda. Bardzo młoda, gdy lekarze powiedzieli Ci diagnozę, której się nie spodziewałaś. Twoje najśmielsze myśli nie uciekły ku temu tematowi. Może po prostu się bały. Może. Ale dzisiaj masz już to za sobą, chociaż ta mała dziewczyna, na zawsze będzie w twoim sercu, pamięci i życiu. Mimo , że chciałabyś uciec jak najdalej.  Majorka, Japonia czy Afryka, Ona zawsze będzie częścią twojego serca i czas, aby sobie to uświadomić.
Wzdychasz ciężko, kiwając bezwładnie głową. Po raz pierwszy szczerze się przyznajesz. Nie przed Innymi, a sobą. Uśmiechasz się dumnie, wracając do nauki.  

~*~


-Dlaczego nie jesteś jeszcze gotowa?
Marszczysz brwi, przepuszczając z zaskoczeniem chłopaka w drzwiach. Zatrzaskujesz drzwi, odwracając się do Niego przodem, dopiero dostrzegając eleganckie ubranie.
-Stefan?
Rzucasz, dusząc się ze śmiechu. Taki wygląd chłopaka był dla Ciebie niemal obcy. Nie , on był obcy.
-Kim jesteś i co zrobiłeś z moim chłopakiem od dresów i podkoszulków?
Pytasz z rozbawieniem, wtulając się w Jego bok, przelotnie całując w policzek. Chłopak uśmiecha się do Ciebie, ale po chwili odsuwa się na nieznaczną odległość, uważnie przyglądając.
-Zapomniałaś, prawda?
Wychrypuje, ciężko wzdychając , dłonią nerwowo przeczesując przydługawe kosmyki włosów. Marszczysz brwi, wertując w myślach swój kalendarzyk , w którym dzisiejszy dzień wielkimi literami zapisywał się WOLNE.
-O czym?
Pytasz spokojnie, uciekając wzrokiem w bok, wypuszczając z ust sporą dawkę powietrza. Brunet nerwowo zaciska w swoim dłoniach fragment garnituru, unosząc pytająco brwi. Wzruszasz ramionami, kręcąc głową, gdy wciąż nie wiesz o co chodzi.
-Bal, In. Impreza.
Teraz już wiesz. Wzdychasz ciężko, mając ochotę uderzyć się otwartą dłonią.
-Przepraszam.
Szepczesz, układając swoje dłonie po obu stronach bioder chłopaka, całując przelotnie w kąciki ust, które upadały niebezpiecznie nisko.
-Przepraszam.
Szepczesz ponownie, wtulając swoją twarz w Jego szyję, całując w delikatną skórę, na której pojawiły się oznaki chłodu. Uśmiechasz się dumnie, wodząc czubkiem nosa w tam i na zad czując jak Stefan nerwowo się porusza.
-Nie pogrywaj sobie ze Mną.
Syczy, na co Ty odsuwasz się od Niego, wzruszając bezwładnie ramionami.
-Daj Mi 30 minut, to powinnam się jakoś przywołać do porządku.
Krzyczysz już ze szczytów schodów, po chwili zatrzaskując się w łazience.

Od autorki:

Sezon już się skończył, a Mi coraz gorzej pisze się tą historie. Zakończenie wątpię, aby było szczęśliwe. Eh, przepraszam.

czwartek, 19 marca 2015

rozdział piętnasty ; znam Go dość dobrze, aż za dobrze.

Nieprzyjemny chłód przeszywa całe , twoje cało na wskroś, powodując, że całe drży, a twoje dłonie odruchowo pocierają ramiona. Ociężałe powieki delikatnie się otwierają, ale pod wpływem zbyt rażącego światła, spowrotem się zatrzaskują. Jęczysz z niezadowoleniem, nerwowo się poruszając, a zbyt długie paznokcie rąk, wbijają się w delikatną skórę dłoni.
-Ingrid!
Przełykasz z trudem ślinę, głowę odwracając w kierunku, z którego dociera głos. Ciepły, męski głos, który otula twoją głowę, która mimowolnie pulsuje z bólu.
-Bałem się o Ciebie.
Szepcze, a Ty czujesz ciepłe usta na swojej skórze. Marszczysz brwi, przygryzając dolny płatek wargi.
-A Ja o Ciebie.
Wychrypujesz słabym głosem, dłonią gładząc policzki chłopaka. Stefan spogląda na Ciebie zamglonym spojrzeniem, niedowierzając, że się obudziłaś. Blady uśmiech błądzi po Jego wargach.
-Proszę, już nie rób tego nigdy.
Szepcze, przyglądając Ci się z troską. Uśmiechasz się łagodnie, kiwając głową. Przez chwilę jesteście jeszcze sami, ponieważ po chwili do pomieszczenia wpadają rodzice, Sophie i para lekarzy, którzy zadają dość błahe pytania .Krzywisz się , nerwowo się Im przyglądając. Teraz tak naprawdę zaczynasz doceniać ciszę i spokój.

~*~

Leżysz spokojnie na szpitalnym łóżku , ze znudzeniem wpatrując się w kolejną ze scen brazylijskiej telenoweli. Krzywisz się, przeskakując na kolejny kanał, tym razem natrafiając na badziewną teleturniej, ale jednak wolisz to od banalnego romansidła.
Pukanie do drzwi, wybudza Cię z zamyślenia. Tępo wpatrujesz się w drzwi, szepcząc ciche proszę. Nie oczekujesz żadnego gościa. Rodzice pewnie już dawno są w hotelu, Sophie i Stefan też, więc scenariusz na teoretycznego gościa się kończy. Wzdychasz zrezygnowana, podnosząc wzrok. Zastygasz w bezruchu , tępo wpatrując się w znajomą sylwetkę, która maluje się w pół mroku. Z trudem przełykasz ślinę.
-To Ty.
Wychrypujesz na jednym wdechu, kręcąc przecząco głową, a w kącikach łez gromadzą się słonawe łzy. Chłopak wpatruje się w Ciebie z troską, starając się wzrokiem jakby Cię uspokoić, ale to jeszcze mocniej powoduje narastające poczucie irytacji.
-Wyjdź.
Syczysz przez szczelnie zaciśnięte usta, wskazując na przeszklone drzwi.
-Wynoś się, słyszysz?
Twój krzyk bezwładnie odbija się od ścian pomieszczenia, a po bladych, zapadających się policzkach , spływają pojedyncze łzy. Johann obserwuje Cię przez dłuższą chwilę, zajmując miejsce na przeciwległym fotelu. Uśmiechasz się drwiąco, odwracając zaszklony wzrok.
-Przepraszam.
Szepcze, na co spoglądasz na Niego z niedowierzaniem. Nie wierzysz w słowa, które przedzierają się brutalnie przez panującą między Wami ciszę, zakłócając pikanie przypiętej do twojej dłoni aparatury. Tak bardzo się zawiodłaś. Na Nim, na sobie, na całym swoim życiu. Tak wiele sobie obiecywałaś, a los pokazał Ci, że nie warto. Oblizujesz nerwowo wargi, spoglądając na Niego załzawionym spojrzeniem.
-In, nie zasłużyłem na żadną z twoich łez.
Uśmiechasz się drwiąco, wzruszając bezwładnie ramionami .Drżącymi dłońmi otulasz przedramię, tępo wpatrując się w pustą przestrzeń zza oknem.
-Co miałbym zrobić, żebyś Mi wybaczyła?
Szepcze, a twoje ciało drży, gdy analizuje nie zbyt potężną odległość, która Was dzieli. Malinowe wargi rozchylają się pod wpływem Jego, ciepłego oddechu, a serce przyspiesza swoją pracę. Oddech staje się coraz płytszy i z trudem przedziera się przez całą swoją drogę.
-Odejść.
Wychrypujesz, hardo wpatrując się w Jego tęczówki, w których kołatają się sprzeczne uczucia. Przekrzywiasz delikatnie głowę, przymykając powieki, nie będąc już tak pewną czy właśnie tego kroku od Niego oczekujesz. Bierzesz głęboki oddech.
-Chcę, żebyś była szczęśliwa, ale Stefan…znam Go dość dobrze, aż za dobrze.
Marszczysz brwi, bacznie się Mu przyglądając, na co wargi wyginają się w krzywym uśmiechu.
-Po co Mi to mówisz? Skąd mam wiedzieć, że to prawda?
Wychrypujesz, na co On oddala się od Ciebie, wzruszając ramionami.
-Proszę tylko, abyś uważała. Czasami ludzie nie są tacy, jakimi sobie ich wyobrażamy.
Podchodzi do Ciebie, składając przelotny pocałunek na twoim policzku, odchodzi pozostawiając Cię z burzą myśli. Wciąż nie wiesz o co Mu chodziło. Co chciał powiedzieć przez te słowa, ale wtedy jakby na zawołanie powracasz do burzliwej przeszłości. Sama nawet nie wiesz, kiedy zasypiasz.

~*~

Po kilku dniowej obserwacji możesz wrócić do domu. Do Austrii, za którą bądź co bądź zaczynałaś tęsknić.
Mimo powrotu twoje myśli wciąż zaprzątały słowa Johanna, a ich sens tak trudno było Mi odnaleźć. Wzdychasz zrezygnowana, spoglądając przez niewielkie okienko, które okazywało skrawek powierzchni Ziemi. Uśmiechasz się, opierając głową o fotel, przymykając oczy, zatracając się równocześnie w słowach piosenki.
Po kilkugodzinnym locie jesteście na miejscu, za co bardzo dziękujesz. Chcesz jak najszybciej zaszyć się w swojej sypialni, w swoim łóżku i pościeli.
Niczym oparzona wyskakujesz z samochodu, porywając wyłącznie swój poręczny bagaż. Jesteś bardzo zmęczona. Ostatnie dni dość potężne piętno wypaliły na Tobie.
-In, ktoś do Ciebie.

Słyszysz za sobą głos rodzicielki, obracając się swobodnie na pięcie, tępo wpatrując w pół mrok panujący na ganku. Mrużysz oczy, dopiero po chwili dostrzegać znajome oczy, sylwetkę i usta. Usta, na których nie tkwił nawet gram uśmiechu. 


            Od autorki:
            Czas tej historii chyba upływa końca. Przewiduje kilka rozdziałów i koniec, zbyt wiele wyobrażałam sobie co do niej. Wybaczcie.

sobota, 7 marca 2015

rozdział czternasty ; nie chcę żebyś cierpiała.


Z niedowierzaniem wpatrujesz się w pustą przestrzeń przed sobą, a dopiero cichy szept Stefana wybudza Cię z amoku. Potrząsasz delikatnie głową, oddalając się od Austriaka na niewielką odległość, uśmiechając się blado.
-Jeszcze raz, wszystkiego najlepszego.
Wychrypujesz z trudem , oddalając się od bruneta, łapiąc  w między czasie Sophie za ramię. Łzy sama napływają do kącików oka, gdy nerwowo rozglądasz się po wszystkich stronach.
-On tam jest.
Mówisz cicho, drżąc na samą myśl o Norwegu, który znajduje się tak blisko Ciebie. Szatynka nie czeka długo. Nie pociesza zbędnymi słowami, tylko po prostu mocno do siebie przytula, na co możesz spokojnie się rozkleić. Dłonie zaciskasz wokół delikatnego materiału Jej ubrania, zaciskając równie mocno swoje powieki, spod których wypływają słone łzy. Łapczywie starasz się złapać oddech, ale każda z twoich próg kończy się przeraźliwym szlochem, który odbija się bezwładnie od ścian pomieszczenia.
-Spokojnie, In. Nie możesz w takim stanie tam wrócić.
Szepcze, gładząc swoimi dłońmi, twoje policzki. Kręcisz przecząco głową, z trudem przełykając ślinę.
-Ja nie chcę tam wracać.
Mówisz słabym głosem, wymijając przyjaciółkę. Opierasz się dłońmi po przeciwległych stronach umywalki, spoglądając spod niesfornych kosmyków włosów na własne odbicie, malujące się w lustrze.
-Nie możesz zrobić tego Stefanowi.
Sznurujesz wargi, bezwładnie przytakując głową. Ma rację. Pieprzoną racje, którą chciałaś uporczywie wyprzeć ze swoich myśli.
-Daj Mi chwilę. Pięć minut i wrócę.
Szepczesz, ocierając chłodną wodą swoje usta, spoglądając przez swoje ramię. Sophie przytakuje głową i już po chwili jesteś sama. Obracasz się tak, aby twoje plecy stykały się z chłodną ścianą i bezwładnie się po niej osuwasz, opadając na podłogę. Ukrywasz swoją twarz w dłoniach, ciężko oddychając.
-Nie możesz tego zrobić Stefanowi. Nie możesz.
Szepczesz sama do siebie, podnosząc się z miejsca.

~*~

-Wszystko z Nią w porządku?
Zatrzymujesz na sali Sophie, przyglądając się Jej uważnie. Dziewczyna spogląda na Ciebie, kręcąc przecząco głową. Nie potrzebujesz więcej informacji i po prostu biegniesz w kierunku pomieszczenia, uderzając delikatnie pięścią o drewniane drzwi.
-In. Mogę wejść?
Pytasz cicho, a jedyna bariera jak była między Wami, właśnie zniknęła. Uśmiechasz się na widok przyjaciółki, lustrując Jej sylwetkę.
-Wątpię czy większość tych Pań, chciała by załatwiać swoje potrzeby w twojej obecności.
Mówi, wskazując kiwnięciem głowy na partnerki jednych ze skoczków. Przytakujesz głową, kierując się bezwładnie za przyjaciółką, która jakby nigdy nic, kieruje się w stronę Sali, z której dochodzi dźwięk tłumionej muzyki. Kręcisz głową, łapiąc Ją za nadgarstek.
-Porozmawiajmy.
Szepczesz, nerwowo oblizując spierzchnięte od ciepłego oddechu, wargi. Przygląda Ci się przez dłuższą chwilę w milczeniu, przytakując po chwili niepewnie głową.
-Ale nie tutaj.
Wychrypuje, rozglądając się wokoło. Przytakujesz głowa, ciągnąc Ją w kierunku wolnego pomieszczenia. Popychasz delikatnie dziewczynę w jego kierunku, upewniając się, że Nikt za Wami nie podąża, zatrzaskujesz drzwi, ciężko wzdychając. Odwracasz się niepewnie na pięcie uważnie się Jej przyglądając. Nie odzywasz się, bo wiesz, że słowa są zbędne. Słyszysz Jej przyspieszony, nerwowy oddech, który przeszywa się przez gęstą barierę nastałej ciszy.
-In.
Szepczesz słabym głosem, zbliżając się do Niej. Ona tylko wzrusza ramionami, mocno sznurując wargi. Podnosi swój wzrok po raz pierwszy od kilku minut, a Ty dostrzegasz w nich szklące się łzy.
-Moje życie nie było idealne. Nigdy…
Zaczyna, a Ty kamieniejesz coraz bardziej, chcąc jak najwięcej uwagi poświęcić Jej i słowom, które wypowiada z tak wielkim trudem.
-Mój były chłopak tutaj jest. Sądziłam, że już dawno się z tym uporałam, ale jednak to wróciło.
Rzuca cicho, na co przytakujesz delikatnie głową, zastygając gdy sens wypowiedzianych przez Nią słów dociera do twoich myśli. Z trudem przełykasz ślinę, nerwowo rozglądają się wokół siebie.
-Który?
Twój głos drży? Odkaszlujesz łagodnie, na co dziewczyna kręci przecząco głową.
-To twój dzień.
Mówi dobitnie, uderzając Cię dłonią delikatnie w ramię. Część twojego ciała delikatnie się wygina, a Ty krzywisz, podnosząc pośpiesznie z miejsca.
-Chcę wiedzieć…jeśli Cię zranił. Nie chcę żebyś cierpiała.
Szepczesz, otulając Jej wilgne policzki. Widzisz jak zamyka policzki, i ucieka twarzą z twojego dotyku, ale nie poddajesz się. Zbliżasz do Niej, muskając swoimi wargami delikatnie blade smugi pojawiające się na Jej twarzy. Drży, na co otulasz Ją szczelnie ramieniem, sunąc czubkiem nosa po delikatnej skórze jej szyi. Zapach. Taki słodki, uśmiechasz się blado, a Jej chłodna dłoń, układa się na twoim ramieniu, przeszywając całkowicie materiał cienkiej koszuli.
-Kocham Cię.
Szepczesz, a Ona oddala się. Wyswabadza z twojego uścisku. Spuszczasz głowę, czując Jej spojrzenie , przepalające twoją skórę. Zagryzasz wargę, przeczesując dłonią kosmyki włosów.
-Nie możesz.
Niemal krzyczy, ciągnąc Cię za skrawek koszuli. Zaciskasz powieki, czując jak Jej dłonie bezwładnie odbijają się od klatki piersiowej. Naprężasz każdy z mięsień, aby nie czuć tego piekącego bólu. Bólu psychicznego.
-Wiem, że nie mogę.
Rzucasz nagle, zaciskając swoje palce , szczelnie wokół Jej nadgarstków.  Dziewczyna nagle się uspakaja, przyglądając Ci się z zaskoczeniem.
-Nie zasłużyłem na nic , co mógłbym osiągnąć przy Tobie, Nie zasługuję na twoją obecność, a tym samym na miłość…Przepraszam.
Mówisz słabym głosem, wybiegając. Dłonią ocierasz wargi, wybiegając w późniejszym czasie również z klubu, czym przywołujesz na sobie spojrzenie zebranych gości. Lekceważysz Ich, podążając hardym krokiem przed siebie.

~*~

Stoisz na środku pomieszczenia, nie potrafiąc do siebie dojść. Malinowe wargi delikatnie się rozchylają, czym umożliwiając łatwiejsze wydostawanie się powietrza, którego starasz się jak najszybciej pozbyć z swoich ust. Zaciskasz powieki, kręcąc bezwładnie głową, ale nawet to nie pozwala , aby zbędne myśli opuściły twoją głowę, która łagodnie pulsuje od natłoku słów wypowiedzianych przez Stefana. Po chwili docierają do Ciebie wydarzenia z ostatniej chwili, na co wybiegasz zdecydowanym krokiem z pomieszczenia, a w późniejszym czasie również z budynku.
-Stefan!
Głuchy krzyk wydobywa się z twojego gardła. Cała drżysz, nerwowo lustrując wzrokiem najbliższe otoczenie, które tonie  w całkowitym mroku. Stawiasz kolejne kroki niepewnie, pociągając nosem, dopiero teraz orientując się, że po policzkach spływają słone łzy. Ocierasz je dłonią, przemierzając kolejne z zasp. Oblizujesz nerwowo wargi, czując jak uczucie strachu o przyjaciela jest zbyt silne, odbierając Ci całkowicie resztki rozsądku.
-Kraft.
Wychrypujesz, a twój głos coraz bardziej słabnie. Po znajomej sylwetce nie ma nawet śladu, a twoje serce coraz silniej bije w twojej klatce piersiowej. Z trudem przełykasz ślinę, ocierając dłońmi chłodną skórę ramion. Obracasz się bezwładnie wokół siebie, upadając po chwili bezwładnie na chłodny śnieg. Nie masz sił się podnieść, a twoja świadomość odchodzi razem z uczuciem chłodu, którego już nie odczuwasz na swoim ciele…


Od autorki:
Przepraszam. Na początek , że rzadko komentuje nowości u Was, ale nauka jest na obecną chwilę najważniejszą rzeczą. Mam nadzieje, że powolnie nadrobię zaległości, wiec proszę Was tylko o czas…A co do rozdziału, nie jest zły, ale też nie wspaniały. Ale mam nadzieje, że Wasze zdanie jest przynajmniej ciut lepsze na jego temat.  Na dzisiaj dość, a i wstępnie zapraszam na nowe rozdziały na moich pozostałych rolach, które powinny się jeszcze dzisiaj pojawić. :)
Buziaki ;*


Po oglądnięciu z przyjaciółką jednego z filmów (po głównej bohaterce pewnie domyślicie się jakiego) w mojej głowie nastał nowy pomysł, tym razem ostatni..Jednak nie będzie on taki jak ten film! (przynajmniej po części)
Jeśli macie ochotę , zapraszam na bohaterów :)

piątek, 27 lutego 2015

rozdział trzynasty ; Ty po prostu wciąż Go kochasz.

Upijasz łyk chłodnej już kawy, przegryzając spokojnie ostatni kęs szarlotki. Przez dłuższą chwilę żadna z Was nie wydusiła z siebie ani słowa. Ty nie potrafiłaś wyznać co wydarzyło się kilka godzin wcześniej, a przyjaciółka nie chciała zadawać zbędnych pytań, wiedząc, że jak będziesz gotowa, to sama wyznasz Jej wszystko. Uśmiechasz się blado, powracając spojrzeniem na drobną sylwetkę szatynki, która bawi się mosiądzowym widelczykiem. Zabierasz go z Jej dłoni, czym skupiasz na sobie całą Jej uwagę. Odrzucasz część zastawy w bok,  uśmiechając się w kierunku Sophie, która mierzyła Cię morderczym spojrzeniem.
-Spacer?
Pytasz cicho, zarzucając na swoje ramiona materiał płaszcze, podnosząc się równocześnie z miejsca. Przyjaciółka zgadza się z Tobą kiwnięciem głowy, a Ty układasz pojedynczy banknot na stole, przywołując dłonią do siebie kogoś z obsługi.
Po chwili wspólnie opuszczacie kawiarnię, kierując się w stronę pobliskiego parku. Twój oddech zdaje się być coraz płytszy, a myśli uciekają w tylko jednym kierunku. Johann! Jego twarz, głos , dotyk wracają do Ciebie, powodując piekący ból serca, który nie pozwala Ci nawet w spokoju złapać oddechu.
W spokoju przemierzacie jedną z alejek, ale każda z Was jest pochłonięta we własnych myślach. Nie dociekasz co chodzi po głowie dziewczyny, sama starając się ulokować roztrzepane myśli. Wzdychasz ciężko, sznurując wargi, gdy w kącikach oczu odczuwasz nieprzyjemne pieczenie.  
-Przespałam się z Nim.
Rzucasz na jednym wdechu, czując jak po policzku spływa słona łza. Sophie reaguje bardzo szybko, zatrzymując Cię i przytulając do siebie z całej siły. Wie, jak bardzo kosztował Cię powrót do przeszłości, a tym bardziej stawienie czoła dawnym uczuciom, które wbrew twoim zapewnieniom nie znikły. Nie ulotniły się tak, jak wspomnienia, które co noc Cię nawiedzały.
-Nie wiem co mną kierowało. To stało się tak szybko. Chciałam znów poczuć się kochana. Tyle. A może aż tyle.
            Mówisz słabym głosem, pociągając delikatnie nosem. Ocierasz swoje policzki dłonią, a ciche łkanie wyrywa się z twojego gardła.
            -Nikt nie wie, że wróciłaś?
            Pyta nagle, na co spoglądasz na Nią z zaskoczeniem. Kręcisz przecząco głową, marszcząc delikatnie brwi.
            -To dobrze. Pojedziemy teraz do mnie. Moich rodziców nie ma, pojechali na urodziny mojej ciotki, więc zostaniesz u mnie i będziemy mogły w spokoju porozmawiać o wszystkim.
            Mówi, a Ty wtulasz się w Jej ramię, cicho dziękując za wszystko.

~*~

            Po rozgrzanej skórze twojego ciała sunę bezwładnie strużki ciepłej wody, które nadają jej całkowitego odprężenia. Uśmiechasz się przez łzy, przeczesując dłonią włosy, które opadają na twoje ramiona. Opierasz się plecami o drzwiczki  kabiny, zamykając powieki. Z twojego gardła wydobywa się szloch, który brutalnie przerywa panującą w pomieszczeniu ciszę. Na swoim ciele znów odczuwasz silne dłonie chłopaka. Ciepłe wargi, które muskały każdą część twojego ciała. Oddech , który drażnił twoją skórę. Zaciskasz dłonie w szczelną pięść, uderzając nią o brodzik.
            Po jakimś czasie jesteś gotowa i opuszczasz łazienkę, kierując się w stronę kuchni, w której spotykasz zmartwioną Sophie. Dziewczyna gdy tylko Cię dostrzega , podnosi się z miejsca jak oparzona, stając z Tobą twarzą w twarz. Uśmiechasz się blado, przytulając do Jej drobnego ciała.
-Dziękuję.
Bełkoczesz , a Ona jeszcze mocniej obejmuje Cię ramieniem, gładząc czule po plecach. Przymykasz oczy, a spod nich, wypływają słone łzy.
-Od czego ma się przyjaciół.
Szepcze, odgarniając z twojej twarzy, niesforne kosmyki włosów. Uśmiechasz się, spoglądając zamglonym spojrzeniem na kuchenny blat.
-Kakao?
            Pytasz zachrypniętym głosem, a przyjaciółka kiwnięciem głowy przyznaje Ci rację.
            -Sądziłam, że przy tym, rozmowa będzie ciut lepsza.
            Kiwasz głową, dziękując Jej jeszcze raz. Zabierasz jeden z parujących kubków, kierując się za przyjaciółką w kierunku Jej sypialni. Zajmujesz miejsce na Jej łóżku, otulając chłodnymi dłońmi, wrzący kubek, upijając łyk słodkawej cieczy.
            Wzdychasz ciężko.
            -Sądziłam, że ten wyjazd da Mi ukojenia. Spokój, którego tak mocno potrzebowałam, a co dostałam? Kolejne łzy, ból i uczucie pustki.
Wyznajesz z trudem, ukrywając się zza niewielką mgiełką. Przymykasz powieki, zachłannie starając się doprowadzić powietrze do swoich płuc.
-A po prostu się z Nim przespałam rozumiesz? Wskoczyłam Mu do łóżka jak , jakaś małolata. Jestem żałosna.
Wyznajesz, krzywiąc się. Dziewczyna kręci głową, otulając Cię ramieniem.
-Nie jesteś. Ty…Ty po prostu wciąż Go kochasz.
            Oblizujesz nerwowo wargi, przytakując głową.
            -Chy-chyba tak. Sama nie wiem co czuję. To skomplikowane.
            Rzucasz na jednym wdechu, opierając swoją głowę o ramię przyjaciółki.

~*~
Jakiś czas później

            Nerwowo poruszasz się po terenie, który roztacza się wokół skoczni w szwedzkim Falun. Uśmiechasz się do bladych promieni słońca, które muskały twoje blade policzki.
            -Ingrid!
Odwracasz się do pięcie, uśmiechając szeroko do blondyna, z którym witasz się buziakiem w policzek.
-Cześć Michi. Stefan niczego nie podejrzewa?
Pytasz z uśmiechem, a chłopak kręci przecząco głową.
-Wciąż chodzi wściekły po pokoju myśląc, że każdy zapomniał o Jego urodzinach.
Rzuca ze śmiechem, na co i Tobie udziela się dobry humor. Kręcisz głową z rozbawieniem, ukrywając swoje wargi w delikatnym materiale szalika.
-Cały Kraft.
Mówisz , kręcąc delikatnie głową z uśmiechem. Wciąż nie potrafisz uwierzyć, że Ty i Stefan jesteście przyjaciółmi. Od dnia Waszego poznania nigdy nie dawałbyś tej znajomości większych szans, ale proszę, życie widocznie jeszcze nie raz będzie potrafiło Cię zaskoczyć.
-To powiedz Mi ,Hayboeck. Co takiego wymyśliliście dla biednego Stefana?
Pytasz , upijając łyk gorącej czekolady, spoglądając na chłopaka znad papierowego kubka.
-Imprezę niespodziankę. Wszyscy skoczkowie, partnerki i Ty. Ciebie to On się na pewno nie spodziewa!
Dodaje z rozbawieniem, otulając Cię ramieniem. Przytakujesz delikatnie głową, nie wsłuchując się w sens słów wypowiadanych w późniejszym czasie przez Austriaka.

~*~

Otulasz dłonią miękki materiał swojej sukienki, nerwowo go naciągając. Krzywisz się, wpatrując w swoje odbicie  malujące się na gładkiej tafli lustra.
-Zostaw to! Wyglądasz idealnie.
Krzyczy Sophie, stając tuż za twoimi plecami. Uśmiechasz się do Niej, zabierając ze stołu prezent.
-Idziemy?
Szatynka przytakuje głową i wspólnie opuszczacie swój, hotelowy pokój.

Po kilku minutowej drodze jesteście na miejscu. Po cichu dołączacie do reszty gości, gdy światła nagle gasną.
-In, gdzie Ty do cholery jesteś?
Uśmiechasz się, łapiąc przyjaciółkę za ramię.
-Tutaj.
Mówisz cicho, a wtedy w pomieszczeniu można usłyszeć zniecierpliwiony głos solenizanta i uspakajającego Go Michaela. Uśmiechasz się, czekając aż będziesz mogła uczci ze swoim przyjacielem, Jego dwudzieste urodziny.
-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
Krzyczą wszyscy zebrani, na co wprowadzają Stefana w jeszcze większe zmieszanie i zaskoczenie.
-A Ja , już myślałem, że zapomnieliśmy!
Rzuca z urazą, przybijając piątki z każdym z Nich.
-O Tobie? Nigdy!
Mówi blondyn , gestem dłoni przywołując Cię do Nich. Uśmiechasz się , kierując w stronę skoczków.
-Mamy nawet dla Ciebie wyjątkowy prezent.
Mówi Gregor, a brunet na Jego słowa odwraca się w twoim kierunku.
-Nie wierzę. Ciebie też w to wkręcili?
Pyta, przytulając Cię do siebie. Przymykasz delikatnie powieki, przytakując głową.
-Ale wiesz…wystarczyło by Mi tylko: Miło Cię widzieć lub coś w tym stylu.
            Mówisz z urazą, a On całuje Cię w policzek. Uśmiechasz się, szepcząc na Jego ucho: Jeszcze raz , wszystkiego najlepszego! Chłopak dziękuje Ci, a Ty na moment zastygasz w miejscu, tępo wpatrując się w jeden punkt ulokowany przed sobą. Łzy momentalnie pojawiają się w kącikach twoich oczy, a serce przyspiesza niebezpiecznie swoją pracę.
            -To niemożliwe.
Wychrypujesz, z trudem przełykając ślinę.

Od autorki:
Ten rozdział jest bezsensu, ale jakoś nie potrafiłam go inaczej napisać. Następny będzie lepszy. Ok, dość słów. Do następnego, a Ja lecę nadrabiać zaległości u Was.
Buziaki ;*
*Niektóre informacje o bohaterach zmienione na potrzebę opowiadania :)

Zapraszam też tutaj :) : chłód serca