czwartek, 29 stycznia 2015

rozdział piąty ; drugi raz Ci już na to nie pozwolę.

-Wiem, że to co powiem, pewnie Cię nie zainteresuje, ale Mi też nie podoba się ten pomysł z całym tym wyjazdem w góry!
Spoglądasz na Niego, kręcąc przecząco głową. Uśmiechasz się ironicznie pod nosem, przypominając sobie historię, którą opowiadała Ci Sophie oraz to co zaszło między Wami wczorajszego wieczoru. Fakty same rozpoczęły się nagle łączyć. Teraz już wiesz, że Jemu nie możesz ufać.
-Uważaj , bo jeszcze Ci uwierzę! Bajki to możesz opowiadać dzieciom w przedszkolu, ale chyba nawet to by Cię przerosło!
Warczysz, przewracając się na drugi bok. Nie wiesz dlaczego, ale twoje nastawienie co do Niego, znów się zmienia. Już rozumiesz dlaczego przyjaciółka starała się trzymać Cię od Niego jak najdalej. W takim razie nie możesz zgodzić się na ten weekend. Wiesz, że ten wyjazd byłby pomyłką , zwłaszcza w towarzystwie Krafta.
-Co Ci takiego zrobiłem? Uraziłem Cię czymś…
Zamilkł, jakby na zawołanie przywołał do swoich myśli ten sam obrazek, który maluje się na twoich powiekach obecnie. Twoje wargi mimowolnie drżą, a Ty odczuwasz na Nich ciepło warg chłopaka. Uśmiechasz się ironicznie, czując jak materac twojego łóżka, ugina się pod ciężarem drugiego ciała. Spoglądasz zapytaniem na Stefana, widząc, jak zbliża się do Ciebie coraz bardziej. Kręcisz głową, staczając się z łóżka.
-Drugi raz Ci już na to nie pozwolę!
Szepczesz, wskazując palcem na sylwetkę chłopaka. Widzisz zmieszanie malowane się na Jego twarzy. Teraz już wszystko zaczyna tracić swój dawny sens. Oblizujesz nerwowo wargi, nie potrafiąc ruszyć się z miejsca.
-Bardzo tego chciałem…nie kłam, że Ci się to nie podobało.
Dłońmi gładzi twoje policzki, ciepłym oddechem drażniąc płatek twojego ucha. Krzywisz się, starając odepchnąć Go od siebie. On ani drgnie. Uśmiecha się, a Ty odczuwasz jak kolana same uginają się pod twoim ciężarem. Jego wargi , które muskają twoją skroń, policzek, kąciki ust, obojczyk. Błądzi wszędzie, ale zdaje się nie docierać do spragnionych pocałunków, warg. Kładziesz swoje drżące dłonie na Jego ramionach, zaciskając w szczelnym uścisku skrawek Jego koszuli. Uśmiecha się szeroko, zaciskając jedną dłoń na twoim biodrze. Kręcisz głową, napierając coraz mocniej na drewnianą komodę.
-Dzieci!
Krzyk twojej rodzicielki działa na Was niczym kubeł lodowatej wody. Upadasz bezwładnie na podłogę, delikatnie przygniatana przez ramki, które zsunęły się z pułki. Syczysz cicho z bólu, z wściekłością spoglądając na uśmiechniętego Krafta. ‘Bawi się Tobą, idiotko!’ Jakiś głos nie daje za wygraną i stara się przekrzyczeć przekonania na temat chłopaka.
-Stefanie, Ingrid ochłonęliście już i przemyśleliście tę propozycje? Weekend mija, a w górach może być naprawdę miło!
Twoja rodzicielka nie daje za wygraną. Teraz jednak jest Ci to obojętne. Wiesz, że w domu nie uchronisz się przed Kraftem. Że jeśli Ty zostaniesz, to On również. Wzruszasz ramionami, opierając się o chłodną ścianę.
-Mi to obojętne. Mogę jechać.
Mówisz, na co chłopak spogląda na Ciebie z zaskoczeniem. Nie ukrywając również rozbawienia zaistniałą sytuacją.
-W takim razie, też jestem na tak.
Mówi, na co Ty wywracasz teatralnie oczami.
-To cudownie. Pakuj się skarbie, za kilka minut wyjeżdżamy!

~*~

Po godzinie jesteście już na półmetku podróży. Jesteś wdzięczna , że rodzice zdecydowali się na podróż własnym samochodem. Nie zniosłabyś, tej kilku godzinnej podróży w towarzystwie Stefana, starczą Ci już te dwa, cholerne dni.
-Tutaj jest pięknie!
Twoja rodzicielka nie potrafi ukryć swojego zachwycenia. Wywracasz teatralnie oczami, poprawiając słuchawki w uszach. Powolnie opuszczasz samochód, przystając przy Jednej z drużek. Nie musisz czekać, aż skoczek do Ciebie dołączy. Wzdychasz ciężko, wciąż wpatrując się w roztaczający wokół widok.
-Dobrze kluczyki od domków już mamy! Kochani, czas się zakwaterować!
Przytakujesz bezwładnie głową, przewieszając swoja torbę przez ramię. Uśmiechasz się do siebie, gdy w słuchawkach rozbrzmiewa twoja ulubiona piosenka.
-Sun goes down!
Nucisz pod nosem, kiwając delikatnie głową w rytm granej melodii.
-Ingrid przestań słuchać tej muzyki, tylko pomóż mamie!
Marszczysz delikatnie brwi, gdy jedną z słuchawek twój tata brutalnie Ci wyrywa. Przytakujesz z niechęcią głową, odrzucając swoją torbę na łóżko, w jednym z pokoi. Zbiegasz po schodach natrafiając na roześmianego chłopaka. Kręcisz głową, dołączając do swojej rodzicielki. Odbierasz od Niej kilka rzeczy, wracając do środka. Odkładasz wszystko na swoje miejsce, dłonią rozcierając obolały kark. Krzywisz się, wracając do swojej sypialni. Otwierasz drzwi, zatrzaskując je po chwili za sobą. Zamykasz powieki, rzucając się bezwładnie na łóżko.
-Wiedziałem, że na Mnie lecisz , ale nie , że aż tak dosłownie!
Podnosisz głowę dostrzegając Krafta. Tak stanowczo nienawidziłaś takiego oblicza chłopaka. Pośpiesznie się z Niego podnosisz, jednak On całkowicie Ci to uniemożliwia, przytulając coraz mocniej do Siebie. Bierzesz głębszy oddech, czując w sobie roztaczający się zapach Jego perfum. Zagryzasz wargi, powolnie podnosząc wzrok.
-Do czego Ty pijesz , Kraft?
Pytasz cicho, wpatrując się tępo w Jego roziskrzone tęczówki. Chłopak nie odpowiada, po prostu wpijając się w twoje wargi. Znów  ta zaborczość. Krzywisz się, starając od Niego oddalić, ale On delikatnie zagryza twoja wargę. Jęczysz cicho, sama nie widząc dlaczego: czy z powodu nagłego bólu czy niezrozumiałej rozkoszy. Jego wargi suną po twojej szyi, odsłoniętym obojczyku, a dłonie doprowadzając do istnego szaleństwa twoje ciało. Mruczysz cicho, czym dajesz Mu idealny powód do satysfakcji. Uśmiechasz się do siebie, siadając na Nim okrakiem. Coraz mocniej pogłębiasz pieszczotę, a cichy jęk chłopaka, dodaj Ci jeszcze większego poczucia triumfu. Nagle wyrywasz się z Jego objęć, unosząc jedną brew ku górze.
-Idiota z Ciebie, Stefan!
Mówisz ze śmiechem, opuszczając swoja sypialnię. Czujesz jak Jego zdezorientowane spojrzenie podąża za Tobą. Nie czujesz się z tym dobrze. Nigdy nie byłaś tego typu dziewczyną. Zawsze spokojna Ingrid, a teraz? Teraz coś się w Tobie zmienia. Wzdychasz ciężko, przeczesując dłonią swoje włosy. Opadasz przy wielkim stole z zamyśleniem obserwując, krzątające się po niewielkiej kuchni wasze rodzicielki. W twojej pamięci mimowolnie powraca wieczór i ta nieszczęsna kolacja. Krzywisz się, zakrywając usta dłonią.
-Ooo córeczko, może Nam pomożesz?
Spoglądasz przez chwilę z zamyśleniem, ale gdy na schodach dostrzegasz Krafta, pośpiesznie przytakujesz głową. Wiesz, że twoja rodzicielka w żadnych kwestiach nie potrafi odpuścić. A tym bardziej w sprawie twojego życia prywatnego.

~*~

Noc. Twoja pierwsza noc po za nowym domem. Wzdychasz ciężko, przewracając się na drugi bok. Nerwowo co jakiś czas spoglądasz na dębowe drzwi, bojąc się , że znów zobaczysz w Nich bruneta. Zagryzasz dolną wargę. Nie wiesz już co masz myśleć na ten temat. Sytuacja  z Kraftem pozbawia Cię coraz więcej sił i czasu.
Pukanie. Podrygujesz nerwowo na łóżko, opierając się na łokciach. Podnosisz się z łóżka, spokojnie kierując się w stronę drzwi. Przekręcasz kluczyk w drzwiach, naciskając delikatnie na klamkę.
-To znowu Ty!
Mruczysz, kiedy Kraft wpycha się do twojego pokoju, rzucając bezwładnie na twoje łóżko.
-Masz o wiele większy pokój!
Mówi , lekceważąc całkowicie twoje lamenty na Jego temat. Spoglądasz nerwowo po korytarzu, a gdy dostrzegasz, że Nikogo tam nie ma, niepewnie zatrzaskujesz za sobą drzwi.
-Chyba nie powiesz Mi , że się nie cieszysz.
Szepcze wprost do twojego ucha, a po twoim ciele przechodzi chłodny dreszcz. Jego ciepłe dłonie, które bezwładnie wcierają się pod twoją bluzkę. Odpychasz Go od siebie.
-Nie pozwalasz sobie na wiele? Wiesz, do jakiegoś czasu miałam Cię za spoko chłopaka, ale teraz widzę, jak bardzo się myliłam!
Rzucasz, ciężko wzdychając.

Od autorki:
Tak jakoś krótko. Mam nadzieje, że jednak Wam się podoba. Kolejny prawdopodobnie w weekend, postaram się jakoś rozkręcić to opowiadanie, przynajmniej póki czas Mi na to pozwala.
Buziaki ;*


poniedziałek, 26 stycznia 2015

rozdział czwarty ; jeszcze Ciebie Mi tutaj brakowało.


Nie musisz odwracać się , by dostrzec Jej zdezorientowane spojrzenie na sobie. Uśmiechasz się sam do siebie triumfalnie, opuszkiem palca przejeżdżając po wargach, na których jeszcze niedawno spoczywały słodkie usta dziewczyny. Sięgasz do kieszeni po swój telefon. W spisie wykonywanych niedawno połączeń bardzo szybko odszukujesz numer swojego przyjaciela. Uśmiechasz się głupio do pustej przestrzeni przed sobą.
-Pierwszy krok już za Mną.
Rzucasz lakonicznie, rozłączając się. Twój przyjaciel nie oczekuje niczego więcej, jak tylko potwierdzenia złożonej wcześniej obietnicy. Wchodzisz do pustego mieszkania, odrzucając torbę z podręcznikami na bok. Schematycznie kierujesz się do swojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Nie myślisz na razie jak to wszystko skończysz, skoro sezon zbliża się nieubłagalnie. Po raz pierwszy nie masz ochoty na pojawienie się na skoczni, ale jednak to jest twoja pasja. Jedyna miłość, ale czy Ty , Stefanie Krafcie, co kolwiek, kiedy kolwiek kochałeś?
Prychasz sam do siebie, zajmując miejsce na fotelu, przez laptopem. Otwierasz każde z portali społecznościach, na których jesteś. Uśmiechasz się na widok brunetki, która właśnie zaakceptowała twoje zaproszenie. Dumny z siebie, rozpoczynasz kolejny etap swojej gry.

~*~

‘Stefan Kraft zaprosił Cię do grona znajomych’
Obserwujesz zamglonym spojrzeniem te kilka wyrazów, które mimowolnie wpędzają twoje serce w szybszą pracę. Uśmiechasz się sama do siebie, naciskając pewnym ruchem ‘Akceptuj’. Odstawiasz na moment swój laptop na bok , opuszczając swoją sypialnię.
-Ingrid, córeczko nie wiesz nawet jak bardzo się cieszę!
Krzyk twojej rodzicielki echem roznosi się po domu. Kobieta mocno Cię do siebie przytula. Ze zdziwieniem się Jej przyglądasz, starając równocześnie wydobyć z silnego uścisku.
-Mamo.
Rzucasz zrezygnowana, wzdychając cicho. Z jednej strony zachowanie twoja mamy było czymś dla Ciebie normalnym, ale z drugiej, przez ostatni czas nie dałaś Jej, aż takich powodów do euforii.
-Widziałam Was. Skarbie. Nareszcie znalazłaś sobie chłopaka, a do tego to Stefan. Nawet nie wiesz jak się cieszę.
Przytakujesz bezwładnie głową, dopiero po chwili orientując się z sensu wypowiedzianych przez Nią słów.
-Stop! Mamo co Ty do Mnie mówisz? Przecież Ja z Nim nie jestem i nigdy nie będę! Zrozum w końcu!
Wracasz do swojej sypialni, wywracając teatralnie oczami.
-Ja widziałam całkiem coś innego!
Zatrzaskujesz za sobą drzwi. Bierzesz kilka głębszych oddechów, opierając się równocześnie o drzwi. Myślami mimowolnie powracasz do sytuacji sprzed kilku chwil. Nie wiesz sama jak mogłaś doprowadzić do tego, aby Cię pocałował. A tym bardziej, że nie przerwałaś tego. Wzdychasz cicho, opadając na łóżko. Przymykasz powieki, a na swoich wargach mimo wolnie czujesz Jego ciepło. Palcami dotykasz ich łagodnie, jakby bojąc się , że ono zniknie. Brew pozorom coś, przyciągało Cię do bruneta, ale druga część kategorycznie zabraniała Ci kontaktu z Nim. Zagryzasz wargę, powracając wzrokiem do laptopa. ‘Nowa wiadomość’ Marszczysz delikatnie brwi, najeżdżając na Nią. Uśmiechasz się mimowolnie, odczytując kilka słów na ekranie.

‘Przepraszam jeśli w jakiś sposób Cię uraziłem. Mam nadzieje, że się na Mnie nie złościć, nie chciałabym stracić takiej kumpeli jak Ty. Stefan.’

Uśmiechasz się. Nie wiesz dlaczego. W myślach układasz słowa, które będę idealne na odpowiedź. W ostatniej chwili powstrzymujesz się przed naciśnięciem klawisza ‘Enter’.Odsuwasz swoją dłoń, szepcząc do siebie idiotka. Wylogowywujesz się pośpiesznie, zatrzaskując klapę laptopa. Wzdychasz ciężko, kierując się do łazienki. Zatrzaskujesz za sobą drzwi, zajmując miejsce na chłodnej podłodze. Opierasz swoje plecy o wannę, przymykając powiekę. Sophie Cię ostrzegała, ale Ty zawsze musisz pójść własną drogą. W Norwegii było tak samo. Człowiek chyba tylko na błędach się uczy. Kocha tylko Tych , którzy Go ranią, nie zawracając uwagi na te wartościowe osoby, które mogą coś wnieść w nasze , marne życie. Obiecałaś sobie : żadnych związków i słowa dotrzymasz.
Podnosisz się z miejsca, zrzucając zbędną garderobę. Stajesz pod strużkami ciepłej wody, z zamyśleniem opierając się o drzwiczki kabiny. Mimowolnie twoje myśli uciekają do młodego Austriaka. Uśmiechasz się blado na widok Jego twarzy, po zamknięciu powiek. Mozolnie nacierasz na rozgrzaną skórę, truskawkowy żel pod prysznic. Butelka wysuwa się sama z twoich rąk, a Ty sama odczuwasz na sobie zmęczenie dzisiejszym dniem , jaki całym tygodniem. Po kilku minutach jesteś już gotowa. W piżamie zajmujesz miejsce w swoim łóżku, szczelnie otulając się kołdra. Oddajesz się w ramiona Morfeusza, wsłuchując się tępo w głos aktorów jednej z badziewnych, brazylijskich telenowel.

~*~

-Ingrid! Ingrid córeczko, pobudka!
Słyszysz jakiś głos jak zza ściany. Krzywisz się, zaciskając swoje powieki coraz szczelniej. Twoje źrenice nie potrafią przyzwyczaić się do jasności, nagle panującej w twoim pokoju.
-Mamo? Co Ty robisz tak wcześnie? Ja chcę spać!
Jęczysz, narzucając na siebie ciepłą kołdrę. Twoja rodzicielka jednak nie daje za wygraną. Pośpiesznie zrzuca z Ciebie całą pościel. Drżysz łagodnie z nagłego chłodu, ale nie ruszasz się.
-Wstawaj , Skarbie. Za chwile wyjeżdżamy, chyba nie chcesz pokazać, że jesteśmy niepunktualni. !
Marszczysz brwi, otwierając oczy. Podnosisz się , spoglądając na swoją mamę, która poszukuje czegoś usilnie w twojej szafie.
-O, w tym będziesz wyglądać zabójczo. Wstawaj i za pięć minut widzę Cię na dole.
Kobieta wychodzi, a Ty wciąż wpatrujesz się w miejsce, w którym przed chwilą jeszcze była. Wzruszasz ramionami, opadając na swoje łóżko. Do rąk zabierasz, odszukane przez Nią ubranie. Krzywisz się na widok znienawidzonej bluzki. Wzdychasz się, odrzucając w bok pokoju. Sama postanawiasz odszukać czegoś idealnego. 
Po jakimś czasie gotowa schodzisz na dół. Z zaskoczeniem obserwujesz krzątających się po domu rodziców.
-Co się tutaj dzieje do licha, powie Mi ktoś w końcu.!
Krzyczysz , a twoja rodzicielka złości się, gdy nie dostrzega na Tobie, wybranej przez siebie kreacji.
-Wybieramy się na weekend z państwem Kraft w góry.!
Mówi z entuzjazmem, stawiając kolejną z walizek pod drzwiami. Zbiegasz z ostatnich stopni schodów, łapiąc Ją za rękę.
-WY jedziecie , JA zostaje w domu!
Rzucasz cicho, na co kobieta kręci głową.
-Jedziemy wszyscy!
-Nie , mamo nie możesz podejmować za Mnie decyzji. Nie mam ochoty na żaden wyjazd, dlatego zostaje ! Koniec, kropka!
Wracasz do siebie, ze złością zatrzaskując drzwi. Nienawidziłaś tego kiedy rodzice  bez rozmowy z Tobą podejmują jakąkolwiek decyzje. Nie musisz nawet pytać, by wiedzieć kogo to był pomysł.
Słyszysz pukanie do drzwi. Wzdychasz ciężko, krzycząc, że nie masz ochoty na dalszą rozmowę i zbędne kłótnie.
-Mamo…
Jęczysz, gdy słyszysz dźwięk otwieranych drzwi. Podnosisz rozłoszczone tęczówki znad materiału poduszki, z zaskoczeniem wpatrując się w swojego towarzysza.
-Jeszcze Ciebie Mi tutaj brakowało...
Wzdychasz , opadając spowrotem na rozgrzaną pościel.

Od autorki:
Czwóreczka już! Masakra jak ten czas leci. To opowiadanie mega Mnie wciąga, Mam wiele planów na jego przebieg, ale to czas pokarze jak to będzie w ostateczności.

Buziaki ;*

piątek, 23 stycznia 2015

rozdział trzeci ; dlaczego te blond cyborgi tak się na Nas gapią?

Zamyślona przemierzasz długość szkolnego korytarza. Twój wzrok bezwładnie wodzi po jasnej , szkolnej podłodze. W myślach wciąż masz wczorajszy wieczór, innego Krafta i słowa przyjaciółki. Ona najmocniej zamieszały twoimi uczuciami, które coraz mocniej skłaniały się ku osobie chłopaka. Kręcisz nerwowo głową, otwierając szkolną szafkę. Zagryzasz delikatnie dolny płatek wargi, odnajdując na samym dnie potrzebne podręczniki. Zabierasz je, otulając szczelnie dłońmi. Pod nosem nucisz słowa piosenki, która od rana prześladuje twoje myśli. Uśmiechasz się sama do siebie, wspinając powolnie po schodach. Dzisiejszy dzień nie należało do twoich ulubionych, a może to za sprawą tych ciekawskich spojrzeń, gdy tylko Kraft rozpoczynał z Tobą rozmowę. Dziwiło Cię to, ponieważ sądziłaś, ba byłaś pewna, że zapomniał o twoim istnieniu, a tutaj takie zaskoczenie. Nie powiesz, ale w jakimś stopniu bardzo przyjemne.
-Ingrid!
Odwracasz się na pięcie, z uśmiechem spoglądając , na zbliżająca się coraz bardziej, sylwetkę swojej przyjaciółki. Sophie wita się z Tobą buziakiem w policzek, obrzucając tysiącami pytań.
-Dobrze. Cicho. Sophie lepiej zdradź dlaczego na pierwszej lekcji Cię nie było, hę?
Uśmiechasz się, na co przyjaciółka, wywraca teatralnie oczami.
-Wizyta u dentysty, ale Ty raczej Mi powiedz, dlaczego te blond cyborgi tak się na Nas gapią?
Szepcze do twojego ucha. Wzdychasz ciężko, wzruszając ramionami.
-Nie wie…
- Ingrid!
Odwracasz się za siebie, mrużąc delikatnie brwi. Wzrokiem błądzisz pomiędzy uczniami, podążającymi na lekcje, odnajdując w tym tłoku twarz Stefana. Uśmiechasz się blado pod nosem, stając w miejscu.
-Stało się coś?
Pytasz, a chłopak przytakuje z niechęcią głową.
-W poniedziałek czeka nas sprawdzian z chemii. Nie rozumiem tego wszystkiego i miałbym pytanie; Czy nie pomogłabyś Mi się do niego jakoś przygotować? Wyjaśnić?
Spoglądasz na Niego z zaskoczeniem, w myślach analizując każde wypowiedziane przez Niego słowo. Wciąż czułam na swoim ciele , spojrzenie Sophie, które przepalało moją skórę. Jej błękitne tęczówki, które zmuszały mnie do podjęcia jednej decyzji.
-W porządku. Pomogę Ci.
Przytakujesz głową. Nie wiesz dlaczego, ale się zgadzasz. Po prostu. Chłopak uśmiecha się w twoim kierunku bardzo dziękując za pomoc, tym samym umawiając się na jutrzejszy wieczór. Weekend. Czas, który miałaś spożytkować na czymś bardziej przyjemnym, ale jednak coś kazało Ci się zgodzić.
-Ingrid czy Ty się z głupim na mózgi pozamieniałaś? Nie wierzę, że się zgodziłaś. Nie wierzę!
Słyszysz zdenerwowany głos Sophie. Ze zdziwieniem obserwujesz zachowanie swojej przyjaciółki. Dobrze wiedziałaś, że nie pałała Ona zbytnią sympatią do Krafta, ale Jej obecne zachowanie, było całkowicie niezrozumiałe.
-Kochanie, spokojnie. Muszę Mu pomóc, nie potrafię odmówić jeśli ktoś potrzebuje mojej pomocy. Zresztą, rodzicie prosili mnie, żebym była dla Niego miła. Nie mam zamiaru mieć jeszcze z Nimi problemów.
Wzdychasz, opadając na pobliski parapet. Przyjaciółka z niechęcią przyznaje Ci rację. Uśmiechasz się blado w Jej stronę, kręcąc głową do Jej nienawiści co do Krafta.

~*~

Ten jeden dzień minął bardzo szybko. Nim się obejrzałaś już był piątek i początek weekendu.
Wzdychasz cicho, układając potrzebne podręczniki na biurku. Nie miałaś ochoty na naukę, a tym bardziej spędzanie kilku godzin w towarzystwie Krafta.
-Córeczko bardzo się cieszę, że nawiązujesz kontakt ze Stefanem, wydaje się być bardzo dobrym chłopcem.
Wywracasz oczami, zrzucając równocześnie z głowy, chłodne dłonie swojej rodzicielki. Czujesz, że kobieta przez te słowa pije do mniej przyjemnego dla Ciebie tematu. Chcesz już coś powiedzieć, jednak dźwięk dzwonka idealnie Ci to uniemożliwia.
-O i o wilku mowa.
Rzuca z radością opuszczając twoją sypialnię, jednak nie na długo.
-Skarbie, uśmiechnij się!
Rzuca przez lekko rozchylone drzwi. Krzywisz się, rzucając w tamtym kierunku poduszką. Czasami rozmyślasz nad tym, czy w norweskim szpitalu nie doszło do cholernej pomyłki. Że powinnaś trafić to rodzinny spokojnej , do matki, która pracuje w biurowcu, rzadko spędzając czas ze swoimi dziećmi, ale u Ciebie jak na złość było na opak. Wzdychasz ciężko, dopiero po chwili dostrzegając towarzystwo bruneta. Uśmiechasz się w Jego stronę, proponując czy chcę się czegoś napić, jednak jak zawsze wyręczyła Cię w tym jedna osoba.
-Bawcie się dobrze i gdybyście czegoś potrzebowali to…
-Nie będzie takiej potrzeby, Mamo!
Na ostatnie słowo stawiasz ogromny nacisk , uśmiechając się krzywo. Kobieta jednak nie daje za wygraną.
-..to wiecie gdzie Mnie znaleźć.
Uśmiecha się ciepło, wreszcie pozostawiając Was samych. Chociaż tak do końca nie czujesz co do tego radości. Przełykasz z trudem ślinę, pokazując Stefanowi , gdzie może zająć miejsce. Nie powiesz, ale Jego bliskość po raz kolejny sprawia Ci dyskomfort. Nie potrafisz się przy Nim rozluźnić, sama tak do końca nie wiedząc dlaczego.
-A więc…
Zaczynasz dość nerwowo, miętoląc w dłoniach kosmyki włosów, skrywając je za uchem. Kątem oka dostrzegasz uśmiech na Jego wargach, odwzajemniasz go mimowolnie, powracając rozkojarzonym wzrokiem do reakcji chemicznych ulokowanych w podręczniku.
Wieczór mija bardzo szybko. Z utęsknieniem spoglądasz na mrok panujący już zza oknem twojego domu. Z rozmyśleń wybudza Cię chłopak. Odbierasz od Niego kartkę papieru,  z uśmiechem wodząc po rozwiązanych zadaniach. Uśmiechasz się szeroko, kładąc dłoń na Jego ramieniu.
-Brawo!
Mówisz z szczerością i łagodną dumą. Chłopak odwzajemnia twoją radość, nagle Cię do siebie przytulając. Z zaskoczeniem wpatrujesz się w chłopaka, uśmiechając się łagodnie. Przymykasz powieki, biorąc oddech. Każdy milimetr pochłanianego przez Ciebie powietrza jest przesiąknięty zapachem Jego perfum. Uśmiechasz się blado, zagryzając dolny płatek swojej wargi. Czujesz pod twardą częścią zęba, suchawą skórę. Oblizujesz językiem wargi, opuszkiem palca ścierając pozostawioną wilgoć.
-Eee, yyy nie powinienem, wybacz.
Odsuwa Cię od siebie. Spoglądasz na Niego z otępieniem, przytakując bezwładnie głową.
-Dziękuje za pomoc. Dzięki Tobie chyba naprawdę zacznę lubić chemię!
Mówi z entuzjazmem, chowając wszystko do swojej torby. Uśmiechasz się w Jego stronę, podnosząc się z miejsca.
-Tak w ogóle słyszałam, że uprawiasz skoki… narciarskie, powiedz jak sobie radzisz. Przecież zaległości po całym sezonie muszą być ogromne.
Rzucasz na poczekaniu. Sama nie wiesz dlaczego to robisz. Nie wiesz dlaczego twoje usta się otwierają, skoro tak bardzo pragniesz je zamknąć. Chłopak przytakuje głową, wzdychając ciężko.
-Nie jest jakoś dobrze, ale między zawodami staram się spędzić kilka chwil na nauce, chociaż przed konkursem nie potrafię zbytnio się na tym skupić.
Mówi z uśmiechem. Odwzajemniasz gest, po woli kierując się za chłopakiem po schodach. Tępo wpatrujesz się w bladą poświatę malującą się na drewnianych panelach. Ciepło kominka już mimowolnie odczuwasz na swoim ciele.
-Dobranoc.
Słyszysz głos chłopaka, który sprowadza Cię na ziemię. Powracasz zamglonym spojrzeniem do chłopaka.
-Jeszcze raz dziękuje za pomoc.
Mówi, gdy znajdujecie się już sami przed twoim domem. Przytakujesz bezwładnie głową, nie wsłuchując się w sens wypowiadanych przez Niego słów.
-Ingrid?
Jego głos, który zdaje się być zbyt blisko Ciebie. Jego ciepło, które drażni skórę twoich policzków. Twoje wargi mimowolnie rozchylają się , a wzrok powolnie podnosi się wzwyż. Dostrzegasz ciemne tęczówki chłopaka. Od samego początku czułaś, że to wszystko nie zakończy się zbyt szybko.
-Stefan…
Wychrypujesz z trudem, ale chłopak układa wskazujący palec na twoich wargach.  Kręci głową, szepcząc cicho, abyś nie wydawała zbędnych dźwięków. Odsuwa Cię na niewielką odległość, wpijając po chwili w twoje wargi. Na samym początku zachłanna pieszczota coraz mocniej zniechęca Cię do Niego, ale z czasem zaczyna Ci się to nawet podobać.

Od autorki:
To opowiadanie należy do tych najlepszych w moim wykonaniu. Bardzo podoba Mi się ten rozdział ! Mam nadzieje, że macie podobne odczucia :) Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem. jesteście niemożliwe! Kocham Was <3
Pozdrawiam ;*

sobota, 10 stycznia 2015

rozdział drugi ; po nazwisku to po pysku, Panie Kraft.

-Jak Ci się Ingrid podoba u Nas? W szkole na pewno czujesz się dobrze, bo  z tego co słyszałam jesteś w klasie z Stefanem, prawda?
Zaczyna kobieta, przyglądając Ci się uważnie. Przytakujesz bezwładnie głową, błądząc mosiądzowym widelcem po wypełnionym po brzegi talerzem.
- Prawda i nie jest najgorzej.
Rzucasz, zatapiając swoje wargi w chłodnej szklance wody. Kątem oka dostrzegasz uśmiechniętego od ucha do ucha Krafta. Wywracasz teatralnie oczami, przekąszając kolejny kęs pieczeni. W myślach błagasz o to, aby ten wieczór skończył się jak najszybciej. Masz już dość sztucznego uśmiechu i towarzystwa skoczka, którego osoba coraz bardziej oddziałowywuje na twój system nerwowy. Teraz wcale nie dziwisz się dlaczego Sophie Go nie lubi. Sama nie pałasz do Niego zbytnią sympatia, ale jednak starałaś się dla swojej rodzicielki zgrywać takowe pozory.
-Ingrid proszę Cię zajmij się Stefanem, a My Monik może pójdziemy na taras?
Słyszysz głos swojej mamy, który działa na Ciebie jak kubeł lodowatej wody. Podnosisz się jak oparzona z krzesła, spoglądając na Nią proszącym spojrzeniem, wzrokiem aż krzycząc.
-Ingrid!
Syczy w twoim kierunku, popychając Cię łagodnie w stronę chłopaka. Krzywisz się, posyłając kobiecie przepełnione nienawiścią spojrzenie. Dłońmi poprawiasz materiał swojej sukienki, który delikatnie zadarł się z powodu zbyt gwałtownej reakcji. Wzdychasz cicho, opadając na miejsce naprzeciw chłopaka.
-Taki dystans jest odpowiedni.
Rzucasz  w Jego stronę, na co odpowiada Ci przecząco głową. Marszczysz delikatnie brwi, przyglądając się Mu uważnie. Widzisz jak podnosi się z miejsca i zbliża coraz bardziej ku Tobie. Przenosisz się na następne krzesło, spoglądając na reakcje chłopaka. Widzisz Jego łobuzerski uśmiech i dziwne uczucie w twoim żołądku. Krzywisz się, podnosząc z miejsca.
-Mam już dość tej dziecinady.
Mówisz w Jego stronę, spinając się po schodach. Wchodzisz do swojej sypialni, zatrzaskując za sobą drzwi. Wzdychasz ciężko , opadając na chłodną pościel, która idealnie ciała na rozpaloną skórę twojego ciała. Czujesz nieprzyjemny żar na swoich policzkach. Otulasz je szczelnie dłońmi, spoglądając w bok. Jest ciemno, a mimo tego widzisz Go idealnie. Zarys Jego ciała. Błysk w oczach i ten cholerny uśmiech. Zagryzasz wargę, zakrywając swoją twarz poduszką. Dopiero po chwili zdajesz sobie sprawę z popełnionego błędu. Tracisz Go z oczu, a na swoi odkrytym ramieniu odczuwasz ciepło czyjegoś oddechu. Drżysz, spoglądając w Jego oczy. Stop Ingrid! Krzyczy coś w twojej głowie. Cieniutki głosik, który tłumi po chwili wiele innych.
-Podobasz Mi się, Fischer.
Rzuca w twoją stronę, gładząc dłonią twój policzek. Ramię. Talię. Uśmiechasz się krzywo, cicho prychając. Starasz się ukryć to jak mocno peszy Cię Jego bliskość. To jak mało przestrzeni Was dzieli.
-Po nazwisku to po pysku, Panie Kraft.
Wychrypujesz z trudem, opychając dłonią od siebie chłopaka. Mimo dość bolesnego spotkania z podłogą, na ustach chłopaka wciąż trwa uśmiech. Masz go już dość. Z każdą minutą coraz bardziej.
-Lubię jak się do Mnie zwracasz po nazwisku. Seksownie układasz przy tym usta.
Mówi, na co Ty spoglądasz na Niego zaskoczona. Od żadnego chłopaka nie usłyszałaś w życiu tak banalnego tekstu. Uśmiechasz się ironicznie, po wolnie schodząc z łóżka. Dłonie coraz szczelnie zaciskasz wokół materiału swojej sukienki, nerwowo naciągając ją na nagie uda. Chcesz jak najszybciej stąd wyjść. Jak najszybciej zapomnieć o istnieniu takiego kogoś jak Stefan Kraft.
Czujesz nagłe ciepło i ból na nadgarstkach. Dziwisz się, a chłopak z całych sił odwraca Cię w swoją stronę. Strasz się wyrwać, ale każda z twoich prób kończy się bardzo szybko, dzięki narastającej sile chłopaka.
-Puść, to boli.
Syczysz, wyginając swoje wargi w niezrozumiały grymas. Popuszcza uścisk, otulając Cię dłońmi w pasie. Starasz się je zrzucić, jednak one jak magnez wciąż powracając. Twoje ciało nie jest przyzwyczajone do obecności innej osoby. Do dotyku chłopaka. Zwłaszcza , że jeszcze nigdy nikogo nie miałaś. Nie wstydzisz się tego, jednak wiesz , że czym chwalić też się nie masz.
-Chcę tylko na spokojnie porozmawiać. Proszę Cię.
Szepcze do twojego ucha, a momentalnie na twojej skórze pojawia się gęsia skórka. Marszczysz brwi, spoglądając na Jego twarz. Widzisz inny jej wyraz. Taki łagodny. Tak bardzo różniący się od tego, jakie zdawałaś się dojrzeć jeszcze kilka minut wcześniej.
-Nie graj ze Mną.
Syczysz wprost w Jego twarz, nie spuszczając z niej nawet na moment wzroku.
-Nie gram. Chcę po prostu Cię poznać. Jak widzisz , Ja zdaje się nie kierować pozorami.
Spuszczasz wzrok, czując nagły przypływ wstydu. Miał rację. Coś w Tobie drgnęło. Skinęłaś delikatnie głową.
-Skoro to szczerość…to Ja nie wiem co mam o Tobie myśleć? Albo chorujesz na rozdwojej jaźni, albo jesteś idiotą. Jeszcze kilka minut temu byłeś taki arogancki i egoistyczny, a teraz nagle się zmieniłeś?
Pytasz cicho , zajmując miejsce na łóżku. Chłopak nie spuszcza z Ciebie wzroku, a na jego usta powraca uśmiech.
-Czasami taki jestem po prostu.
Wzruszasz ramionami.  Nie jesteś odpowiednią osobą do przechowywania w sobie zwierzeń chłopaka. Nie jesteś w ogóle odpowiednią osobą w tym miejscu. Powinnaś w spokoju uczyć się do jutrzejszego sprawdzianu z geografii, a nie spędzać czas z osobą, która w szkole jest dla Ciebie obca. Milczysz, podnosząc się z miejsca. Sięgasz do jednej z szafek , z której wyciągasz zeszyt do przedmiotu. Zapalasz lampkę, otwierając podręcznik.
-Nie mów, że będziesz się teraz uczyć.?
Słyszysz  Jego rozbawiony głos. Spoglądasz na Niego, przytakując głową.
-Tak. Właśnie taki mam teraz zamiar. Ty też powinieneś.
Rzucasz , na co On wzrusza ramionami. Widzisz jak wodzi spojrzeniem po twojej sypialni. Jak z zaciekawieniem obserwuje twoje fotografie, ustawione na segmencie. Szczerze to Jego obecność z czasem stała się dla Ciebie obojętna. Oczywiście, wszystko do czasu.
Dźwięk twojego telefonu wybudza Cię z zamyślenia. Sięgasz po niego, naciskając zieloną słuchawkę.
-Halo?
-Ingrid. Kochana, chyba oszaleje, za raz będę u Ciebie. Nie rozumiem za Chiny tego cholernego zadania z matmy.!
Uśmiechasz się pod nosem, odszukując w plecaku podręcznik do przedmiotu. Wodzisz wzrokiem po treści zdania, odpowiadając przyjaciółce , że nie jest aż tak trudny.
-Może dla Ciebie. No, ale ok. Będę u Ciebie za kilka minut, dobrze?
Pyta, na co Ty przytakujesz głową, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z obecności bruneta.
-To Sophie? Pozdrów Ją od Mnie.
Mów. Mówi o pół tonu za głośno.
-Też Go pozdrów…chwila to był KRAFT???
Czujesz się zmieszana. Bijesz się w sobie z własnymi myślami. Przytakujesz do siebie głową, szepcząc ciche tak.
-Co On u Ciebie robi?
-Długa historia. Opowiem Ci jak do Mnie wpadniesz. Bądź za godzinę, dobrze?
-Zgoda, jeśli Jego już nie będzie.
-Nie będzie.
-Więc do zobaczenia.
-Cześć.
Rozłączasz się, odrzucając telefon na bok. Spoglądasz ostatni raz na chłopaka, który przygląda się Ci. Wywracasz oczami, powracając do nauki.

Na twoje szczęście wieczór w towarzystwie Pana Krafta kończy się bardzo szybko.  Z uśmiechem żegnasz swoich gości, a może raczej gości swojej mamy.
-Musimy to powtórzyć. Koniecznie.
Wsłuchujesz się z otępieniem w rozmowę waszych mam. Krzywisz się, czując łączącą Je zażyłość. Szczerze, sądziłaś, że wszystko skończy się na tym , jednym wieczorze. Mimo tego nagłego zmiany nastawienia chłopaka co do Ciebie, twoje uczucia się co do Niego nie zmieniły. Wciąż sądzisz ,że jest arogancki, egoistyczny, a z dniem dzisiejszym również zakłamany. Nie wierzysz w Jego dobro, chociaż coś w Tobie każe Ci wierzyć.
-Do zobaczenia jutro w szkole!
Słyszysz Jego głos. Przytakujesz bezwładnie głową, zatrzaskują drzwi. Wracasz do siebie, krzykiem informując swoich rodziców o przyjściu Sophie. Nie musisz długo czekać na przyjaciółkę. Już po chwili dostrzegasz Jej roześmianą twarz w drzwiach. Przepuszczasz Ją w drzwiach, witając się przelotnym pocałunkiem w policzek.  
-A więc…co On u Ciebie robił???
Pyta, gdy tylko zamykasz za Wami drzwi od twojego pokoju. Po krótce opowiadasz Jej wszystko, co wydarzyło się dzisiejszego wieczora.
-Wiem, że może to zabrzmieć dziwnie, ale nie wierz Mu. Kłamie. Nie jesteś pierwszą dziewczyną,  której to powiedział.
Mrużysz oczy, przyglądając się Jej uważnie. Dziewczyna cicho się  śmieje , kręcąc głową.
-Nie o Mnie chodzi, a o Claudie. Wszystko zaczynało się podobnie jak u Ciebie. Czułe słówka, wszystko, wszystko, aż zostawił Ją dla innej.  Taki to już typ faceta, kochana.
Przytakujesz bezwładnie głową, powracając do zadania. W głębi siebie Jej opowieść, wywarła dość duże wrażenie , powodując równocześnie wielki zawód. Jakaś część Ciebie sądziła, że On naprawdę jest inny, ale jak widać, bardzo się myliła.

Tymczasem, kilka domów dalej…

-Wszystko idzie po naszej myśli. Daj Mi góra dwa tygodnie, a Ona będzie moja.
Mówisz ze śmiechem , opierając się nonszalancko o ścianę budynku.
-Więc za czternaście dni, udowodnię Ci , że żadna dziewczyna się Mi nie oprze.
Rzucasz na odchodne, naciskając czerwoną słuchawkę. Skrywasz swój telefon w kieszeni, spoglądając na dom, niedaleko Ciebie. Uśmiechasz się, przejeżdżając opuszkiem palców, po spierzchniętej wardze.
-Będziesz moja , Ingrid, bo inaczej nie nazywam się Kraft.
Dodajesz, wracając do domu.


 Od autorki:
 A więc…to jest mój przypływ weny, podoba Wam się? Mi szczerze, bardzo. Miałam dwie wersje tego rozdziału, ale jednak zdecydowałam się na tą. Mam nadzieje, że nie popełniłam błędu.
Do zobaczenia moje kochane ;*

czwartek, 8 stycznia 2015

rozdział pierwszy ; My się już znamy.

-Ja nie rozumiem. Dlaczego dziewczyny tak do Niego lgną, przecież nie jest jakoś bardzo przystojny.
Zaczynasz na jednej z przerw, obserwując kątem oka rozbawione towarzystwo. Kręcisz z politowaniem głową, gdy po raz kolejny, na głównym planie dostrzegasz twarz bruneta.
-Mi to mówisz.?
Wzdycha z trudem.
-Pewnie dlatego , że skacze.
Dodaje, przegryzając kolejny kęs kanapki. Mrużysz delikatnie oczy, przyglądając się Jej uważnie.
-Ale z czego.? Z dachu.?
Pytasz głupio, na co twoja przyjaciółka wybucha niepohamowanym śmiechem. Gestem dłoni starasz się Ją uspokoić, jednak jest już za późno. Świta Pana Krafta właśnie zorientowała się, że istniejecie. Widzisz głupi uśmiech chłopaka kierowany w twoją stronę. Wywracasz teatralnie oczami, podnosząc się z miejsca. Łapiesz przyjaciółkę za ramię, ciągnąc Ją w stronę klasy.
-Mam już dość Ich widoku.
Rzucasz pośpiesznie, na widok pytającego spojrzenia Sophie. Dziewczyna kwituje to tylko przelotnym uśmiechem.
-Przyzwyczaisz się do tego. Uwierz.
Rzuca rozbawiona, a po korytarzu roznosi się dźwięk dzwonka. Wzdychasz ciężko, opierając się plecami o ścianę. Dłonią przeczesujesz swoje włosy. Kolejna lekcja. Kolejna lekcja z tytułu, poznajmy się. Nienawidzisz tego uczucia, gdy musisz  na samym środku sali, przed niemal obcymi sobie ludźmi , opowiadać o swoim dotychczasowym życiu. Wiesz, że większość z Nich to nie interesuje. Wzdychasz ciężko, spoglądając zamglonym wzrokiem na mężczyznę w średnim wieku, który przepuszczał uczniów twojej klasy w drzwiach. Uśmiechasz się do Niego serdecznie, zajmując swoje miejsce obok roześmianej, jak zawsze , Sophie. Kręcisz głowa, uśmiechając się pod nosem. Odpinasz zamek swojej torby , sięgając do niej po najpotrzebniejsze rzeczy. Wyjmujesz podręcznik i czysty zeszyt do historii. Teraz czeka się również godzina z obowiązkowego snu. Nie nadajesz się do przedmiotów humanistycznych, Ingrid.
-Ooo widzę nową twarz.
Zaczyna z uśmiechem, na co Ty spuszczasz głowę. Leniwie podnosisz się ze swojego miejsca, zielonymi tęczówkami błądząc po pomieszczeniu. Mapy przedstawiające dawną Austrię. Portrety dawnych władców. Spuszczasz głowę, wilgną dłonią ocierając swój kark, który nagle zaczął drżeć z bólu.
-Mam na imię Ingrid Fischer. Pochodzę z Wiednia. Moja mam jest Norweżką, a mój tata Austriakiem. Nie wiem co mogę o sobie jeszcze powiedzieć.
Uśmiechasz się otępiale, na co mężczyzna mówi Ci, abyś zajęła swoje miejsce. Jak zza masywnej ściany słyszysz imię i nazwisko mężczyzny. Przytakujesz tylko bezwładnie głową, skrywając śmiech, z głupich słówek zapisanych na tylnej kartce, zeszytu Sophie.
-Nie lubisz Go, prawda?
Pytasz z rozbawieniem, na co Ona przytakuje głową.
-Od wieków , na wieki. Amen.
Zatrzaskuje zeszyt, naśladując poczynania jednej z blondynek. Nie potrafisz już wytrzymać ze śmiechu, a czerwona od złości twarz Austriaka, coraz mocniej nakręca waszą dwójkę. Kręcisz głową, zakrztuszając się nagłymi , niekontrolowanymi falami rozbawienia.
Lekcja mija bardzo szybko. Zadziwiająco szybko. Uśmiechasz się do samej siebie, opuszczając budynek szkoły. Nie towarzyszy Ci już niestety przepełniona optymizmem postać Sophie. Wzdychasz cicho, przełykając z trudem ślinę.
W domu znajdujesz się po kilku minutowym spacerze. Otwierasz drzwi, krzycząc na cały głos, że jesteś. Już na korytarzu wita Cię uśmiechnięta od ucha, do ucha twarz twojej rodzicielki.
-Będziemy mieć gości!
Rzuca z entuzjazmem, otulając Cię ramieniem. Spoglądasz na Nią z oddali, kręcąc delikatnie głową.
-Nasi sąsiedzi. Małżeństwo ze swoimi dziećmi. Mają nawet syna w twoim wieku, wiesz?
Rzuca już zza ścian kuchni. Przytakujesz bezwładnie głową, kierując się w stronę swojego pokoju. Zatrzaskujesz za sobą drzwi, opadając bezwładnie na swoje łóżko. Bierzesz kilka głębszych oddechów, przewracając się na drugi bok. Przymykasz powieki, otwierając je po chwili pośpiesznie. Dostrzegasz ładną sukienkę zawieszoną na wieszaku. Kręcisz głową. Twoja mam zbyt dużą uwagę przykuwa do wyglądu. Na twoją niekorzyść, również twojego.


Godzina siedemnasta. Stoisz przed lustrem z grymasem na ustach, spoglądając na swoje odbicie.
-Wyglądam jak klaun!
Rzucasz w stronę kobiety, która lekceważy każde z wypowiadanych przez Ciebie narzekań. Wzdychasz, z niechęcią przenosząc swoje spojrzenie na drzwi. Dźwięk dzwonka równomiernie roznosi się po każdym metrze twojego domu. Pośpiesznie znikasz za drzwiami salonu, zajmując swoje miejsce przy stole.
-Ingrid! Chodź się przywitać!
Słyszysz krzyk swojej mamy. Wzdychasz ciężko, podnosząc się z miejsca. Chwiejnym krokiem przemierzasz długość salonu, z otępieniem opierając się o framugę drzwi.
-My się już znamy.
Słyszysz znajomy głos. Nie wierzysz. Podnosisz powolnie swój wzrok, wbijając Go w uśmiechniętą łobuzersko, twarz bruneta.
-Niestety tak.
Szepczesz cicho, upomniana delikatnym szturchnięciem swojej rodzicielki.
-Bardzo się cieszę z tego.
Rzucasz pośpiesznie, uśmiechając się krzywo. Kobieta, jak to przystało na poprawną gospodynie, kieruje każdego ze swoich gości po domu, zostawiając Cię sam na sam z chłopakiem . Rzucasz Mu puste spojrzenie, wskazując dłonią na salon, w którym ma się rozgościć. Podążasz tuż za Nim, wodząc spojrzeniem za każdym Jego ruchem.
-Tak w ogóle nie zdążyliśmy się poznać, Stefan jestem.
Rzuca w twoją stronę, na co Ty uśmiechasz się gorzko.
-Ingrid.
Mówisz oschle. Nie wiesz co Tobą kieruje. Nie lubisz Go, to pewne. Jednak nie wiesz dlaczego. Nigdy nie przywiązywałaś dużej uwagi, co do pozorów.  Do zdania innych. Zawsze zdawałaś się na samym początku poznawać daną osobę, a dzisiaj? Dzisiaj nie masz ochoty Go bliżej poznawać.


Od autorki:
No i mamy jedyneczkę. Jakoś mnie tak dzisiaj natchnęło, więc jest. Wena sprzyja. Więc spodziewajcie się czegoś w weekend na Andreasie.  ;)
Buziaczki ;*