wtorek, 31 marca 2015

rozdział szesnasty ; wszystko co wtedy powiedziałem...było szczere.

Przełykasz ślinę, zbiegając z kilku stopni, bezwładnie upadając na panelową podłogę. Wciąż czujesz się słaba, a On momentalnie znajduje się przy Tobie, pomagając wstać. Uśmiechasz się blado, głową pokazując, że wszystko jest w porządku. Wypuszczasz z ust ciepłe powietrze, opierając się plecami o poręcz.
-Nic Mi nie jest.
Rzucasz z lekką irytacją, gdy Stefan wciąż przygląda Ci się uważnie. Wzdychasz zrezygnowana, przewracając teatralnie oczami.
-A Ciebie co do Mnie sprowadza, w ogóle to co tutaj robisz, Mistrzostwa kończą się dopiero…hmm wczoraj?
Ostatnie słowo wypowiadasz z ogromnym zaskoczeniem, przewracając nerwowo kartkę kalendarza. Mrużysz brwi, kręcąc delikatnie głową, gdy do twoich uszu dociera cichy śmiech przyjaciela. Odwracasz się na pięcie, posyłając brunetowi mordercze spojrzenie.
-Hahaha , ale to było śmieszne. Ubaw po pachy, nie ma co !
Bełkoczesz rozgoryczona, wymijając chłopaka.
-Prze-przepraszam.
Szepcze, łapiąc Cię za rękę. Zastygasz na moment w bezruchu, tępo wpatrując się w Wasze splecione dłonie. Podnosisz wzrok, powolnie sunąc po Jego ciele, zatrzymując się na roześmianych tęczówkach. Przełykasz ślinę, uśmiechając się krzywo, gdy w pamięci odbijają się słowa Johanna. Marszczysz brwi, wyrywając swoją dłoń z uścisku chłopaka, odwracając się równocześnie do Niego plecami. Układasz dłonie na swoim przedramieniu, szczelnie je zaciskając, tak że czujesz w delikatnej skórze , piekący ból wbijających się paznokci.
-In wszystko dobrze?
Pyta cicho, na co kręcisz przecząco głową, zajmując miejsce na skraju łóżka.
-Myślę nad tym co się ostatnio wydarzyło. Twoje urodziny…i sam wiesz, dobrze co…
Rzucasz zakłopotaniem ocierając kark, spoglądając na Austriaka spod niesfornych , kosmyków włosów. Stefan przygląda Ci się z ciepłym uśmiechem, przykucając przy Tobie. Odwzajemniasz gest, a  kładzie swoją dłoń na twoim policzki, zbliżając się do twojej twarzy.
-Wszystko co wtedy powiedziałem…było szczere.
Szepcze do ucha, muskając delikatnie twój policzek i płatek ucha. Przymykasz oczy, wtulając swoją dłoń w Jego, gęste włosy, uśmiechając się na dźwięk Jego pomrukiwania.
-Na-naprawdę chcesz ze mną być?
Pytasz ściszonym głosem, kiedy wasze twarze stykają się swoim czubkiem. Widzisz jak się uśmiecha , przytakując łagodnie głową, tak aby nie stracić styczności z twoją. Oblizujesz wargi, uśmiechając się szeroko.
-Dobrze. Możemy spróbować, ale jeśli Mnie zranisz…
Stefa nie pozwala Ci dokończyć swojego, jednostronnego monologu, zamykając twoje usta, pocałunkiem. Odwzajemniasz pieszczotę, czując się szczęśliwą, tak jak sprzed kilku lat.

~*~

-Jeśli nie będziesz gotowa za pięć minut, spóźnimy się.
Z twojej sypialni dociera zdenerwowany głos Stefana. Uśmiechasz się, poprawiając dłonią kosmyki włosów, które wyswabadzają się spod niedbałego koka, cicho pojękując z irytacją.
-Idę, już idę.
Krzyczysz, zabierając z swojego biurka potrzebne zeszyty , bezwładnie wrzucając je do torby. Opuszczasz swój pokój ciężko oddychając, zbiegasz po schodach, uśmiechając się przepraszająco w stronę chłopaka. Puszczasz Mu przelotnego całusa, żegnając się ze swoją rodzicielką w przejściu.
-Co mamy pierwsze?
Rzucasz nerwowo, zapinając pasy bezpieczeństwa, spoglądając katem oka na Stefana, który ruszał z piskiem opon.
-Matematyka i chyba nie muszę Ci mówić, co czeka Nas za spóźnienie.
Krzywisz się, kręcąc głową tak, aby pozbyć się wszystkich myśli, które uciekają w stronę matematyczki. Kobiety nieobliczalnej, ale co się dziwić, zawodu przypadkowo sobie nie wybrała. Wzdychasz ciężko, a twoje ciało coraz bardziej wciska się w fotel.
-Uważaj.
Syczysz przez zaciśnięte zęby, osuwając się niemal na samą posadzkę. Kraft spogląda na Ciebie z paniką w oczach, a wskazówka na liczniku mimowolnie kieruje się ku dołowi. Wypuszczasz z ust powietrze, a ciężki kamień spada Ci z serca.
-A na grobie wyryte: zginęli, bo spieszyli się na lekcje , durnej matematyki.
Syczysz, na co chłopak cichu się podśmiewuje, a Ty posyłasz Mu mordercze spojrzenie, które łagodnieje , gdy tylko, znajdujecie się pod szkołą. Zabierasz swoja torbę i biegniesz w stronę budynku, z lekkością kierując się po korytarzu, gdy dopiero do twoich uszu dociera dźwięk dzwonka.
-Nigdy nie  sądziłam, że go polubię.
Szepczesz, łapczywie pochłaniając powietrze, cudem wślizgując się przed kobietą do sali. Uśmiechasz się w stronę Sophie, przy której zajmujesz swoje miejsce.
-Myślałam, że nie zdążycie.
Wzruszasz  ramionami, kiwnięciem głowy pokazując na Krafta, który zdawał się z uwagą wsłuchiwać w słowa nauczycielki.
-Mógł Nas zabić…
Szepczesz, wywracając teatralnie oczami, układając podręczniki na skraju blatu ławki. Wzrokiem wpatrujesz się w sylwetkę kobiety, wracając wspomnieniami do wydarzeń sprzed dni. Dni, które spędziłaś w szwedzkim szpitalu. Chwile, które pozwoliły zrozumieć, co jest ważne w życiu. Wzdychasz ciężko, a spojrzenie mimowolnie ucieka w kierunku Krafta, który ze znudzeniem przytakuje głową, aby nauczycielka zbytnio nie wgłębiała się w tajniki Jego nie uwagi.  
Dzwonek pozwala Ci w spokoju opuścić klasę i tak siedem razy, by w spokoju móc wrócić po ciężkim dni do domu. Pokoju, w którym rzucasz się bezwładnie na swoje łózko, wtulając twarz w chłodną pościel, oddając się z niechęcią w ramiona Morfeusza, w myślach mając jutrzejsza kartkówkę z niemieckiego.

~*~

Po godzinie otwierasz ociężałe powieki, wodząc zasapanym wzrokiem po topiącej się w mroku sypialni. Wzdychasz ciężko, gdy zegarek pokazuje późną godzinę, aż nagły strach zamienia się z nim miejsce. Bierzesz głęboki oddech, zbiegając niczym oparzona z łóżka, o mało co nie potykają się o własne nogi. Zapominasz całkowicie o sprawdzianie z  języka, przeklinając się w duchu. Drzemka zbyt mocno wymknęła się spod kontroli.

Stoisz oparta o kuchenny blat, czekając aż woda na herbatę się zagotuje. Aż nieprzyjemny pisk rozejdzie się po pomieszczeniu, a Ty znów skrzywisz się z bólu. Jakie to przewidywalne. Wzdychasz zrezygnowana , uderzając nerwowo ołówkiem o dolną wargę, próbując zrozumieć ostatnią z formułek.
Dźwięk. Przełykasz ślinę, przekręcając kurek kuchenki, zabierając z palnika czajnik. Pragniesz jak najszybciej zatopić zaschnięte wargi w ciepłej cieczy, by chodź na moment odizolować się. Pojawić we własnym świecie, w którym nie ma tylu problemów.
Po raz pierwszy od powrotu z Norwegii. Od czasu gdy uciekłaś, aby zapomnieć, znów wracasz do tego wspomnieniami. Znów zamglonym wzrokiem widzisz twarzyczkę Kjersti, którą trzymasz w ramionach. Uśmiechasz się mimowolnie, czując na ramieniu ciężar Jej główki, gdy pogłębiała się we śnie. Gdy oczka zamykały się by oddać  ukojeniu.
Oblizujesz nerwowo wargi, czując jak do oczu napływają łzy. Byłaś młoda. Bardzo młoda, gdy lekarze powiedzieli Ci diagnozę, której się nie spodziewałaś. Twoje najśmielsze myśli nie uciekły ku temu tematowi. Może po prostu się bały. Może. Ale dzisiaj masz już to za sobą, chociaż ta mała dziewczyna, na zawsze będzie w twoim sercu, pamięci i życiu. Mimo , że chciałabyś uciec jak najdalej.  Majorka, Japonia czy Afryka, Ona zawsze będzie częścią twojego serca i czas, aby sobie to uświadomić.
Wzdychasz ciężko, kiwając bezwładnie głową. Po raz pierwszy szczerze się przyznajesz. Nie przed Innymi, a sobą. Uśmiechasz się dumnie, wracając do nauki.  

~*~


-Dlaczego nie jesteś jeszcze gotowa?
Marszczysz brwi, przepuszczając z zaskoczeniem chłopaka w drzwiach. Zatrzaskujesz drzwi, odwracając się do Niego przodem, dopiero dostrzegając eleganckie ubranie.
-Stefan?
Rzucasz, dusząc się ze śmiechu. Taki wygląd chłopaka był dla Ciebie niemal obcy. Nie , on był obcy.
-Kim jesteś i co zrobiłeś z moim chłopakiem od dresów i podkoszulków?
Pytasz z rozbawieniem, wtulając się w Jego bok, przelotnie całując w policzek. Chłopak uśmiecha się do Ciebie, ale po chwili odsuwa się na nieznaczną odległość, uważnie przyglądając.
-Zapomniałaś, prawda?
Wychrypuje, ciężko wzdychając , dłonią nerwowo przeczesując przydługawe kosmyki włosów. Marszczysz brwi, wertując w myślach swój kalendarzyk , w którym dzisiejszy dzień wielkimi literami zapisywał się WOLNE.
-O czym?
Pytasz spokojnie, uciekając wzrokiem w bok, wypuszczając z ust sporą dawkę powietrza. Brunet nerwowo zaciska w swoim dłoniach fragment garnituru, unosząc pytająco brwi. Wzruszasz ramionami, kręcąc głową, gdy wciąż nie wiesz o co chodzi.
-Bal, In. Impreza.
Teraz już wiesz. Wzdychasz ciężko, mając ochotę uderzyć się otwartą dłonią.
-Przepraszam.
Szepczesz, układając swoje dłonie po obu stronach bioder chłopaka, całując przelotnie w kąciki ust, które upadały niebezpiecznie nisko.
-Przepraszam.
Szepczesz ponownie, wtulając swoją twarz w Jego szyję, całując w delikatną skórę, na której pojawiły się oznaki chłodu. Uśmiechasz się dumnie, wodząc czubkiem nosa w tam i na zad czując jak Stefan nerwowo się porusza.
-Nie pogrywaj sobie ze Mną.
Syczy, na co Ty odsuwasz się od Niego, wzruszając bezwładnie ramionami.
-Daj Mi 30 minut, to powinnam się jakoś przywołać do porządku.
Krzyczysz już ze szczytów schodów, po chwili zatrzaskując się w łazience.

Od autorki:

Sezon już się skończył, a Mi coraz gorzej pisze się tą historie. Zakończenie wątpię, aby było szczęśliwe. Eh, przepraszam.

czwartek, 19 marca 2015

rozdział piętnasty ; znam Go dość dobrze, aż za dobrze.

Nieprzyjemny chłód przeszywa całe , twoje cało na wskroś, powodując, że całe drży, a twoje dłonie odruchowo pocierają ramiona. Ociężałe powieki delikatnie się otwierają, ale pod wpływem zbyt rażącego światła, spowrotem się zatrzaskują. Jęczysz z niezadowoleniem, nerwowo się poruszając, a zbyt długie paznokcie rąk, wbijają się w delikatną skórę dłoni.
-Ingrid!
Przełykasz z trudem ślinę, głowę odwracając w kierunku, z którego dociera głos. Ciepły, męski głos, który otula twoją głowę, która mimowolnie pulsuje z bólu.
-Bałem się o Ciebie.
Szepcze, a Ty czujesz ciepłe usta na swojej skórze. Marszczysz brwi, przygryzając dolny płatek wargi.
-A Ja o Ciebie.
Wychrypujesz słabym głosem, dłonią gładząc policzki chłopaka. Stefan spogląda na Ciebie zamglonym spojrzeniem, niedowierzając, że się obudziłaś. Blady uśmiech błądzi po Jego wargach.
-Proszę, już nie rób tego nigdy.
Szepcze, przyglądając Ci się z troską. Uśmiechasz się łagodnie, kiwając głową. Przez chwilę jesteście jeszcze sami, ponieważ po chwili do pomieszczenia wpadają rodzice, Sophie i para lekarzy, którzy zadają dość błahe pytania .Krzywisz się , nerwowo się Im przyglądając. Teraz tak naprawdę zaczynasz doceniać ciszę i spokój.

~*~

Leżysz spokojnie na szpitalnym łóżku , ze znudzeniem wpatrując się w kolejną ze scen brazylijskiej telenoweli. Krzywisz się, przeskakując na kolejny kanał, tym razem natrafiając na badziewną teleturniej, ale jednak wolisz to od banalnego romansidła.
Pukanie do drzwi, wybudza Cię z zamyślenia. Tępo wpatrujesz się w drzwi, szepcząc ciche proszę. Nie oczekujesz żadnego gościa. Rodzice pewnie już dawno są w hotelu, Sophie i Stefan też, więc scenariusz na teoretycznego gościa się kończy. Wzdychasz zrezygnowana, podnosząc wzrok. Zastygasz w bezruchu , tępo wpatrując się w znajomą sylwetkę, która maluje się w pół mroku. Z trudem przełykasz ślinę.
-To Ty.
Wychrypujesz na jednym wdechu, kręcąc przecząco głową, a w kącikach łez gromadzą się słonawe łzy. Chłopak wpatruje się w Ciebie z troską, starając się wzrokiem jakby Cię uspokoić, ale to jeszcze mocniej powoduje narastające poczucie irytacji.
-Wyjdź.
Syczysz przez szczelnie zaciśnięte usta, wskazując na przeszklone drzwi.
-Wynoś się, słyszysz?
Twój krzyk bezwładnie odbija się od ścian pomieszczenia, a po bladych, zapadających się policzkach , spływają pojedyncze łzy. Johann obserwuje Cię przez dłuższą chwilę, zajmując miejsce na przeciwległym fotelu. Uśmiechasz się drwiąco, odwracając zaszklony wzrok.
-Przepraszam.
Szepcze, na co spoglądasz na Niego z niedowierzaniem. Nie wierzysz w słowa, które przedzierają się brutalnie przez panującą między Wami ciszę, zakłócając pikanie przypiętej do twojej dłoni aparatury. Tak bardzo się zawiodłaś. Na Nim, na sobie, na całym swoim życiu. Tak wiele sobie obiecywałaś, a los pokazał Ci, że nie warto. Oblizujesz nerwowo wargi, spoglądając na Niego załzawionym spojrzeniem.
-In, nie zasłużyłem na żadną z twoich łez.
Uśmiechasz się drwiąco, wzruszając bezwładnie ramionami .Drżącymi dłońmi otulasz przedramię, tępo wpatrując się w pustą przestrzeń zza oknem.
-Co miałbym zrobić, żebyś Mi wybaczyła?
Szepcze, a twoje ciało drży, gdy analizuje nie zbyt potężną odległość, która Was dzieli. Malinowe wargi rozchylają się pod wpływem Jego, ciepłego oddechu, a serce przyspiesza swoją pracę. Oddech staje się coraz płytszy i z trudem przedziera się przez całą swoją drogę.
-Odejść.
Wychrypujesz, hardo wpatrując się w Jego tęczówki, w których kołatają się sprzeczne uczucia. Przekrzywiasz delikatnie głowę, przymykając powieki, nie będąc już tak pewną czy właśnie tego kroku od Niego oczekujesz. Bierzesz głęboki oddech.
-Chcę, żebyś była szczęśliwa, ale Stefan…znam Go dość dobrze, aż za dobrze.
Marszczysz brwi, bacznie się Mu przyglądając, na co wargi wyginają się w krzywym uśmiechu.
-Po co Mi to mówisz? Skąd mam wiedzieć, że to prawda?
Wychrypujesz, na co On oddala się od Ciebie, wzruszając ramionami.
-Proszę tylko, abyś uważała. Czasami ludzie nie są tacy, jakimi sobie ich wyobrażamy.
Podchodzi do Ciebie, składając przelotny pocałunek na twoim policzku, odchodzi pozostawiając Cię z burzą myśli. Wciąż nie wiesz o co Mu chodziło. Co chciał powiedzieć przez te słowa, ale wtedy jakby na zawołanie powracasz do burzliwej przeszłości. Sama nawet nie wiesz, kiedy zasypiasz.

~*~

Po kilku dniowej obserwacji możesz wrócić do domu. Do Austrii, za którą bądź co bądź zaczynałaś tęsknić.
Mimo powrotu twoje myśli wciąż zaprzątały słowa Johanna, a ich sens tak trudno było Mi odnaleźć. Wzdychasz zrezygnowana, spoglądając przez niewielkie okienko, które okazywało skrawek powierzchni Ziemi. Uśmiechasz się, opierając głową o fotel, przymykając oczy, zatracając się równocześnie w słowach piosenki.
Po kilkugodzinnym locie jesteście na miejscu, za co bardzo dziękujesz. Chcesz jak najszybciej zaszyć się w swojej sypialni, w swoim łóżku i pościeli.
Niczym oparzona wyskakujesz z samochodu, porywając wyłącznie swój poręczny bagaż. Jesteś bardzo zmęczona. Ostatnie dni dość potężne piętno wypaliły na Tobie.
-In, ktoś do Ciebie.

Słyszysz za sobą głos rodzicielki, obracając się swobodnie na pięcie, tępo wpatrując w pół mrok panujący na ganku. Mrużysz oczy, dopiero po chwili dostrzegać znajome oczy, sylwetkę i usta. Usta, na których nie tkwił nawet gram uśmiechu. 


            Od autorki:
            Czas tej historii chyba upływa końca. Przewiduje kilka rozdziałów i koniec, zbyt wiele wyobrażałam sobie co do niej. Wybaczcie.

sobota, 7 marca 2015

rozdział czternasty ; nie chcę żebyś cierpiała.


Z niedowierzaniem wpatrujesz się w pustą przestrzeń przed sobą, a dopiero cichy szept Stefana wybudza Cię z amoku. Potrząsasz delikatnie głową, oddalając się od Austriaka na niewielką odległość, uśmiechając się blado.
-Jeszcze raz, wszystkiego najlepszego.
Wychrypujesz z trudem , oddalając się od bruneta, łapiąc  w między czasie Sophie za ramię. Łzy sama napływają do kącików oka, gdy nerwowo rozglądasz się po wszystkich stronach.
-On tam jest.
Mówisz cicho, drżąc na samą myśl o Norwegu, który znajduje się tak blisko Ciebie. Szatynka nie czeka długo. Nie pociesza zbędnymi słowami, tylko po prostu mocno do siebie przytula, na co możesz spokojnie się rozkleić. Dłonie zaciskasz wokół delikatnego materiału Jej ubrania, zaciskając równie mocno swoje powieki, spod których wypływają słone łzy. Łapczywie starasz się złapać oddech, ale każda z twoich próg kończy się przeraźliwym szlochem, który odbija się bezwładnie od ścian pomieszczenia.
-Spokojnie, In. Nie możesz w takim stanie tam wrócić.
Szepcze, gładząc swoimi dłońmi, twoje policzki. Kręcisz przecząco głową, z trudem przełykając ślinę.
-Ja nie chcę tam wracać.
Mówisz słabym głosem, wymijając przyjaciółkę. Opierasz się dłońmi po przeciwległych stronach umywalki, spoglądając spod niesfornych kosmyków włosów na własne odbicie, malujące się w lustrze.
-Nie możesz zrobić tego Stefanowi.
Sznurujesz wargi, bezwładnie przytakując głową. Ma rację. Pieprzoną racje, którą chciałaś uporczywie wyprzeć ze swoich myśli.
-Daj Mi chwilę. Pięć minut i wrócę.
Szepczesz, ocierając chłodną wodą swoje usta, spoglądając przez swoje ramię. Sophie przytakuje głową i już po chwili jesteś sama. Obracasz się tak, aby twoje plecy stykały się z chłodną ścianą i bezwładnie się po niej osuwasz, opadając na podłogę. Ukrywasz swoją twarz w dłoniach, ciężko oddychając.
-Nie możesz tego zrobić Stefanowi. Nie możesz.
Szepczesz sama do siebie, podnosząc się z miejsca.

~*~

-Wszystko z Nią w porządku?
Zatrzymujesz na sali Sophie, przyglądając się Jej uważnie. Dziewczyna spogląda na Ciebie, kręcąc przecząco głową. Nie potrzebujesz więcej informacji i po prostu biegniesz w kierunku pomieszczenia, uderzając delikatnie pięścią o drewniane drzwi.
-In. Mogę wejść?
Pytasz cicho, a jedyna bariera jak była między Wami, właśnie zniknęła. Uśmiechasz się na widok przyjaciółki, lustrując Jej sylwetkę.
-Wątpię czy większość tych Pań, chciała by załatwiać swoje potrzeby w twojej obecności.
Mówi, wskazując kiwnięciem głowy na partnerki jednych ze skoczków. Przytakujesz głową, kierując się bezwładnie za przyjaciółką, która jakby nigdy nic, kieruje się w stronę Sali, z której dochodzi dźwięk tłumionej muzyki. Kręcisz głową, łapiąc Ją za nadgarstek.
-Porozmawiajmy.
Szepczesz, nerwowo oblizując spierzchnięte od ciepłego oddechu, wargi. Przygląda Ci się przez dłuższą chwilę w milczeniu, przytakując po chwili niepewnie głową.
-Ale nie tutaj.
Wychrypuje, rozglądając się wokoło. Przytakujesz głowa, ciągnąc Ją w kierunku wolnego pomieszczenia. Popychasz delikatnie dziewczynę w jego kierunku, upewniając się, że Nikt za Wami nie podąża, zatrzaskujesz drzwi, ciężko wzdychając. Odwracasz się niepewnie na pięcie uważnie się Jej przyglądając. Nie odzywasz się, bo wiesz, że słowa są zbędne. Słyszysz Jej przyspieszony, nerwowy oddech, który przeszywa się przez gęstą barierę nastałej ciszy.
-In.
Szepczesz słabym głosem, zbliżając się do Niej. Ona tylko wzrusza ramionami, mocno sznurując wargi. Podnosi swój wzrok po raz pierwszy od kilku minut, a Ty dostrzegasz w nich szklące się łzy.
-Moje życie nie było idealne. Nigdy…
Zaczyna, a Ty kamieniejesz coraz bardziej, chcąc jak najwięcej uwagi poświęcić Jej i słowom, które wypowiada z tak wielkim trudem.
-Mój były chłopak tutaj jest. Sądziłam, że już dawno się z tym uporałam, ale jednak to wróciło.
Rzuca cicho, na co przytakujesz delikatnie głową, zastygając gdy sens wypowiedzianych przez Nią słów dociera do twoich myśli. Z trudem przełykasz ślinę, nerwowo rozglądają się wokół siebie.
-Który?
Twój głos drży? Odkaszlujesz łagodnie, na co dziewczyna kręci przecząco głową.
-To twój dzień.
Mówi dobitnie, uderzając Cię dłonią delikatnie w ramię. Część twojego ciała delikatnie się wygina, a Ty krzywisz, podnosząc pośpiesznie z miejsca.
-Chcę wiedzieć…jeśli Cię zranił. Nie chcę żebyś cierpiała.
Szepczesz, otulając Jej wilgne policzki. Widzisz jak zamyka policzki, i ucieka twarzą z twojego dotyku, ale nie poddajesz się. Zbliżasz do Niej, muskając swoimi wargami delikatnie blade smugi pojawiające się na Jej twarzy. Drży, na co otulasz Ją szczelnie ramieniem, sunąc czubkiem nosa po delikatnej skórze jej szyi. Zapach. Taki słodki, uśmiechasz się blado, a Jej chłodna dłoń, układa się na twoim ramieniu, przeszywając całkowicie materiał cienkiej koszuli.
-Kocham Cię.
Szepczesz, a Ona oddala się. Wyswabadza z twojego uścisku. Spuszczasz głowę, czując Jej spojrzenie , przepalające twoją skórę. Zagryzasz wargę, przeczesując dłonią kosmyki włosów.
-Nie możesz.
Niemal krzyczy, ciągnąc Cię za skrawek koszuli. Zaciskasz powieki, czując jak Jej dłonie bezwładnie odbijają się od klatki piersiowej. Naprężasz każdy z mięsień, aby nie czuć tego piekącego bólu. Bólu psychicznego.
-Wiem, że nie mogę.
Rzucasz nagle, zaciskając swoje palce , szczelnie wokół Jej nadgarstków.  Dziewczyna nagle się uspakaja, przyglądając Ci się z zaskoczeniem.
-Nie zasłużyłem na nic , co mógłbym osiągnąć przy Tobie, Nie zasługuję na twoją obecność, a tym samym na miłość…Przepraszam.
Mówisz słabym głosem, wybiegając. Dłonią ocierasz wargi, wybiegając w późniejszym czasie również z klubu, czym przywołujesz na sobie spojrzenie zebranych gości. Lekceważysz Ich, podążając hardym krokiem przed siebie.

~*~

Stoisz na środku pomieszczenia, nie potrafiąc do siebie dojść. Malinowe wargi delikatnie się rozchylają, czym umożliwiając łatwiejsze wydostawanie się powietrza, którego starasz się jak najszybciej pozbyć z swoich ust. Zaciskasz powieki, kręcąc bezwładnie głową, ale nawet to nie pozwala , aby zbędne myśli opuściły twoją głowę, która łagodnie pulsuje od natłoku słów wypowiedzianych przez Stefana. Po chwili docierają do Ciebie wydarzenia z ostatniej chwili, na co wybiegasz zdecydowanym krokiem z pomieszczenia, a w późniejszym czasie również z budynku.
-Stefan!
Głuchy krzyk wydobywa się z twojego gardła. Cała drżysz, nerwowo lustrując wzrokiem najbliższe otoczenie, które tonie  w całkowitym mroku. Stawiasz kolejne kroki niepewnie, pociągając nosem, dopiero teraz orientując się, że po policzkach spływają słone łzy. Ocierasz je dłonią, przemierzając kolejne z zasp. Oblizujesz nerwowo wargi, czując jak uczucie strachu o przyjaciela jest zbyt silne, odbierając Ci całkowicie resztki rozsądku.
-Kraft.
Wychrypujesz, a twój głos coraz bardziej słabnie. Po znajomej sylwetce nie ma nawet śladu, a twoje serce coraz silniej bije w twojej klatce piersiowej. Z trudem przełykasz ślinę, ocierając dłońmi chłodną skórę ramion. Obracasz się bezwładnie wokół siebie, upadając po chwili bezwładnie na chłodny śnieg. Nie masz sił się podnieść, a twoja świadomość odchodzi razem z uczuciem chłodu, którego już nie odczuwasz na swoim ciele…


Od autorki:
Przepraszam. Na początek , że rzadko komentuje nowości u Was, ale nauka jest na obecną chwilę najważniejszą rzeczą. Mam nadzieje, że powolnie nadrobię zaległości, wiec proszę Was tylko o czas…A co do rozdziału, nie jest zły, ale też nie wspaniały. Ale mam nadzieje, że Wasze zdanie jest przynajmniej ciut lepsze na jego temat.  Na dzisiaj dość, a i wstępnie zapraszam na nowe rozdziały na moich pozostałych rolach, które powinny się jeszcze dzisiaj pojawić. :)
Buziaki ;*


Po oglądnięciu z przyjaciółką jednego z filmów (po głównej bohaterce pewnie domyślicie się jakiego) w mojej głowie nastał nowy pomysł, tym razem ostatni..Jednak nie będzie on taki jak ten film! (przynajmniej po części)
Jeśli macie ochotę , zapraszam na bohaterów :)