Przełykasz
ślinę, zbiegając z kilku stopni, bezwładnie upadając na panelową podłogę. Wciąż
czujesz się słaba, a On momentalnie znajduje się przy Tobie, pomagając wstać.
Uśmiechasz się blado, głową pokazując, że wszystko jest w porządku. Wypuszczasz
z ust ciepłe powietrze, opierając się plecami o poręcz.
-Nic
Mi nie jest.
Rzucasz
z lekką irytacją, gdy Stefan wciąż przygląda Ci się uważnie. Wzdychasz
zrezygnowana, przewracając teatralnie oczami.
-A
Ciebie co do Mnie sprowadza, w ogóle to co tutaj robisz, Mistrzostwa kończą się
dopiero…hmm wczoraj?
Ostatnie
słowo wypowiadasz z ogromnym zaskoczeniem, przewracając nerwowo kartkę
kalendarza. Mrużysz brwi, kręcąc delikatnie głową, gdy do twoich uszu dociera
cichy śmiech przyjaciela. Odwracasz się na pięcie, posyłając brunetowi
mordercze spojrzenie.
-Hahaha
, ale to było śmieszne. Ubaw po pachy, nie ma co !
Bełkoczesz
rozgoryczona, wymijając chłopaka.
-Prze-przepraszam.
Szepcze,
łapiąc Cię za rękę. Zastygasz na moment w bezruchu, tępo wpatrując się w Wasze
splecione dłonie. Podnosisz wzrok, powolnie sunąc po Jego ciele, zatrzymując się
na roześmianych tęczówkach. Przełykasz ślinę, uśmiechając się krzywo, gdy w
pamięci odbijają się słowa Johanna. Marszczysz brwi, wyrywając swoją dłoń z
uścisku chłopaka, odwracając się równocześnie do Niego plecami. Układasz dłonie
na swoim przedramieniu, szczelnie je zaciskając, tak że czujesz w delikatnej
skórze , piekący ból wbijających się paznokci.
-In
wszystko dobrze?
Pyta
cicho, na co kręcisz przecząco głową, zajmując miejsce na skraju łóżka.
-Myślę
nad tym co się ostatnio wydarzyło. Twoje urodziny…i sam wiesz, dobrze co…
Rzucasz
zakłopotaniem ocierając kark, spoglądając na Austriaka spod niesfornych ,
kosmyków włosów. Stefan przygląda Ci się z ciepłym uśmiechem, przykucając przy
Tobie. Odwzajemniasz gest, a kładzie
swoją dłoń na twoim policzki, zbliżając się do twojej twarzy.
-Wszystko
co wtedy powiedziałem…było szczere.
Szepcze
do ucha, muskając delikatnie twój policzek i płatek ucha. Przymykasz oczy,
wtulając swoją dłoń w Jego, gęste włosy, uśmiechając się na dźwięk Jego
pomrukiwania.
-Na-naprawdę
chcesz ze mną być?
Pytasz
ściszonym głosem, kiedy wasze twarze stykają się swoim czubkiem. Widzisz jak
się uśmiecha , przytakując łagodnie głową, tak aby nie stracić styczności z
twoją. Oblizujesz wargi, uśmiechając się szeroko.
-Dobrze.
Możemy spróbować, ale jeśli Mnie zranisz…
Stefa
nie pozwala Ci dokończyć swojego, jednostronnego monologu, zamykając twoje
usta, pocałunkiem. Odwzajemniasz pieszczotę, czując się szczęśliwą, tak jak
sprzed kilku lat.
~*~
-Jeśli
nie będziesz gotowa za pięć minut, spóźnimy się.
Z
twojej sypialni dociera zdenerwowany głos Stefana. Uśmiechasz się, poprawiając
dłonią kosmyki włosów, które wyswabadzają się spod niedbałego koka, cicho
pojękując z irytacją.
-Idę,
już idę.
Krzyczysz,
zabierając z swojego biurka potrzebne zeszyty , bezwładnie wrzucając je do
torby. Opuszczasz swój pokój ciężko oddychając, zbiegasz po schodach,
uśmiechając się przepraszająco w stronę chłopaka. Puszczasz Mu przelotnego
całusa, żegnając się ze swoją rodzicielką w przejściu.
-Co
mamy pierwsze?
Rzucasz
nerwowo, zapinając pasy bezpieczeństwa, spoglądając katem oka na Stefana, który
ruszał z piskiem opon.
-Matematyka
i chyba nie muszę Ci mówić, co czeka Nas za spóźnienie.
Krzywisz
się, kręcąc głową tak, aby pozbyć się wszystkich myśli, które uciekają w stronę
matematyczki. Kobiety nieobliczalnej, ale co się dziwić, zawodu przypadkowo
sobie nie wybrała. Wzdychasz ciężko, a twoje ciało coraz bardziej wciska się w
fotel.
-Uważaj.
Syczysz
przez zaciśnięte zęby, osuwając się niemal na samą posadzkę. Kraft spogląda na
Ciebie z paniką w oczach, a wskazówka na liczniku mimowolnie kieruje się ku
dołowi. Wypuszczasz z ust powietrze, a ciężki kamień spada Ci z serca.
-A
na grobie wyryte: zginęli, bo spieszyli się na lekcje , durnej matematyki.
Syczysz,
na co chłopak cichu się podśmiewuje, a Ty posyłasz Mu mordercze spojrzenie,
które łagodnieje , gdy tylko, znajdujecie się pod szkołą. Zabierasz swoja torbę
i biegniesz w stronę budynku, z lekkością kierując się po korytarzu, gdy
dopiero do twoich uszu dociera dźwięk dzwonka.
-Nigdy
nie sądziłam, że go polubię.
Szepczesz,
łapczywie pochłaniając powietrze, cudem wślizgując się przed kobietą do sali.
Uśmiechasz się w stronę Sophie, przy której zajmujesz swoje miejsce.
-Myślałam,
że nie zdążycie.
Wzruszasz ramionami, kiwnięciem głowy pokazując na
Krafta, który zdawał się z uwagą wsłuchiwać w słowa nauczycielki.
-Mógł
Nas zabić…
Szepczesz,
wywracając teatralnie oczami, układając podręczniki na skraju blatu ławki. Wzrokiem
wpatrujesz się w sylwetkę kobiety, wracając wspomnieniami do wydarzeń sprzed
dni. Dni, które spędziłaś w szwedzkim szpitalu. Chwile, które pozwoliły
zrozumieć, co jest ważne w życiu. Wzdychasz ciężko, a spojrzenie mimowolnie
ucieka w kierunku Krafta, który ze znudzeniem przytakuje głową, aby
nauczycielka zbytnio nie wgłębiała się w tajniki Jego nie uwagi.
Dzwonek
pozwala Ci w spokoju opuścić klasę i tak siedem razy, by w spokoju móc wrócić
po ciężkim dni do domu. Pokoju, w którym rzucasz się bezwładnie na swoje łózko,
wtulając twarz w chłodną pościel, oddając się z niechęcią w ramiona Morfeusza,
w myślach mając jutrzejsza kartkówkę z niemieckiego.
~*~
Po
godzinie otwierasz ociężałe powieki, wodząc zasapanym wzrokiem po topiącej się
w mroku sypialni. Wzdychasz ciężko, gdy zegarek pokazuje późną godzinę, aż
nagły strach zamienia się z nim miejsce. Bierzesz głęboki oddech, zbiegając niczym
oparzona z łóżka, o mało co nie potykają się o własne nogi. Zapominasz
całkowicie o sprawdzianie z języka, przeklinając
się w duchu. Drzemka zbyt mocno wymknęła się spod kontroli.
Stoisz
oparta o kuchenny blat, czekając aż woda na herbatę się zagotuje. Aż
nieprzyjemny pisk rozejdzie się po pomieszczeniu, a Ty znów skrzywisz się z
bólu. Jakie to przewidywalne. Wzdychasz zrezygnowana , uderzając nerwowo
ołówkiem o dolną wargę, próbując zrozumieć ostatnią z formułek.
Dźwięk.
Przełykasz ślinę, przekręcając kurek kuchenki, zabierając z palnika czajnik.
Pragniesz jak najszybciej zatopić zaschnięte wargi w ciepłej cieczy, by chodź
na moment odizolować się. Pojawić we własnym świecie, w którym nie ma tylu
problemów.
Po
raz pierwszy od powrotu z Norwegii. Od czasu gdy uciekłaś, aby zapomnieć, znów
wracasz do tego wspomnieniami. Znów zamglonym wzrokiem widzisz twarzyczkę Kjersti,
którą trzymasz w ramionach. Uśmiechasz się mimowolnie, czując na ramieniu
ciężar Jej główki, gdy pogłębiała się we śnie. Gdy oczka zamykały się by oddać ukojeniu.
Oblizujesz
nerwowo wargi, czując jak do oczu napływają łzy. Byłaś młoda. Bardzo młoda, gdy
lekarze powiedzieli Ci diagnozę, której się nie spodziewałaś. Twoje najśmielsze
myśli nie uciekły ku temu tematowi. Może po prostu się bały. Może. Ale dzisiaj
masz już to za sobą, chociaż ta mała dziewczyna, na zawsze będzie w twoim
sercu, pamięci i życiu. Mimo , że chciałabyś uciec jak najdalej. Majorka, Japonia czy Afryka, Ona zawsze
będzie częścią twojego serca i czas, aby sobie to uświadomić.
Wzdychasz
ciężko, kiwając bezwładnie głową. Po raz pierwszy szczerze się przyznajesz. Nie
przed Innymi, a sobą. Uśmiechasz się dumnie, wracając do nauki.
~*~
-Dlaczego
nie jesteś jeszcze gotowa?
Marszczysz
brwi, przepuszczając z zaskoczeniem chłopaka w drzwiach. Zatrzaskujesz drzwi, odwracając
się do Niego przodem, dopiero dostrzegając eleganckie ubranie.
-Stefan?
Rzucasz,
dusząc się ze śmiechu. Taki wygląd chłopaka był dla Ciebie niemal obcy. Nie ,
on był obcy.
-Kim
jesteś i co zrobiłeś z moim chłopakiem od dresów i podkoszulków?
Pytasz
z rozbawieniem, wtulając się w Jego bok, przelotnie całując w policzek. Chłopak
uśmiecha się do Ciebie, ale po chwili odsuwa się na nieznaczną odległość, uważnie
przyglądając.
-Zapomniałaś,
prawda?
Wychrypuje,
ciężko wzdychając , dłonią nerwowo przeczesując przydługawe kosmyki włosów.
Marszczysz brwi, wertując w myślach swój kalendarzyk , w którym dzisiejszy
dzień wielkimi literami zapisywał się WOLNE.
-O
czym?
Pytasz
spokojnie, uciekając wzrokiem w bok, wypuszczając z ust sporą dawkę powietrza. Brunet
nerwowo zaciska w swoim dłoniach fragment garnituru, unosząc pytająco brwi.
Wzruszasz ramionami, kręcąc głową, gdy wciąż nie wiesz o co chodzi.
-Bal,
In. Impreza.
Teraz
już wiesz. Wzdychasz ciężko, mając ochotę uderzyć się otwartą dłonią.
-Przepraszam.
Szepczesz,
układając swoje dłonie po obu stronach bioder chłopaka, całując przelotnie w
kąciki ust, które upadały niebezpiecznie nisko.
-Przepraszam.
Szepczesz
ponownie, wtulając swoją twarz w Jego szyję, całując w delikatną skórę, na
której pojawiły się oznaki chłodu. Uśmiechasz się dumnie, wodząc czubkiem nosa
w tam i na zad czując jak Stefan nerwowo się porusza.
-Nie
pogrywaj sobie ze Mną.
Syczy,
na co Ty odsuwasz się od Niego, wzruszając bezwładnie ramionami.
-Daj
Mi 30 minut, to powinnam się jakoś przywołać do porządku.
Krzyczysz
już ze szczytów schodów, po chwili zatrzaskując się w łazience.
Od autorki:
Sezon
już się skończył, a Mi coraz gorzej pisze się tą historie. Zakończenie wątpię,
aby było szczęśliwe. Eh, przepraszam.